Rok niedawno się skończył, czas więc na kolejne podsumowanie. Tym razem rzecz dotyczy tego, co akurat w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy czytałam. Nie przedłużając, na początek trochę liczb.
Odrobina statystyk
W tym roku nie za bardzo mam się czym chwalić - przeczytałam tylko 34 ksiązki, czyli o 11 mniej niż w zeszłym. Galopująca tendencja spadkowa, z którą mam zamiar w tym roku walczyć, czytając najmniej jedna książkę tygodniowo (jestem racjonalistką i raczej nie zdarzy się, żebym przeczytała więcej, no ale). Najgorszym miesiącem był marzec, kiedy przeczytałam tylko jedną książkę, najlepszy zaś sierpień, kiedy to przeczytałam ich pięć (uroki urlopu, prawdaż).
Wśród przeczytanych książek 8 było ebookami. Niby to nie dużo, ale jednak prawie 1/4 wszystkiego, co przeczytałam. Oznacza to, ze posiadanie Kundla jednak znacząco wpłynęło na moją czytelniczą strukturę.
Te 34 ksiązki miały łącznie 13 193 strony. Daje to 388 stron na książkę, czyli o 10 więcej, niż w zeszłym roku. Z czego absolutnie nic nie wynika, bo to za mała różnica, żeby coś z niej wynikało.
W przeciwieństwie do czytania, ściąganie książek do domu szło mi nadzwyczaj sprawnie. Wzbogaciłam się o 143 książki, czyli o 41 więcej niż w zeszłym roku (na swoje usprawiedliwienie dodam tylko, że kilku udało mi się w taki czy inny sposób pozbyć). Z tego przeczytane jest tylko 37 (niektóre czytałam wcześniej, ale dopiero w tym roku nabyłam własny egzemplarz).
Analiza ilościowa za nami, przejdźmy do jakościowej. Przeczytałam 27 książek napisanych przez panów i tylko 7 napisanych przez panie. Trochę słaby ten stosunek, ale zaważył na nim fakt, że kończyłam (lub kontynuowałam) sporo cykli zaczętych wcześniej, a wszystkie były męskiego autorstwa.
Jeśli chodzi o narodowości, nie było zaskoczenia:
Najwięcej pozycji z USA i Polski, najbardziej egzotycznym krajem jest RPA. I miażdżąca przewaga książek napisanych w języku angielskim (drugi był polski, no i po jednej napisanej po szwedzku, hiszpańsku i francusku).
Gatunkowo też bez zaskoczeń:
Równo połowa to fantasy, ale o dziwo książek tego gatunku przeczytałam stosunkowo mniej, niż rok wcześniej (wtedy stanowiły ok. 2/3 wszystkich pozycji). Znacząco za to wzrosła liczba pozycji SF. Standardowo również czytałam trochę powieści młodzieżowych, ale tak jak poprzednio nie wyróżniałam ich, bo wszystkie 6 należało o jakiegoś typu fantastyki.
Książkowe wyróżnienia
Statystyki już za nami, czas więc napisać o tym, co mi się podobało (lub nie) najbardziej w tym roku. Dodam tylko, że tym razem kategorii będzie mniej, bo i tekstów mniej przyswoiłam, więc i nie do wszystkich dało się coś wybrać.
Najlepsza powieść
"Pamięć wszystkich słów" Roberta M. Wegnera - najbardziej wyczekana premiera ubiegłego roku, autor jeden z moich ulubionych, to i nie dziwota, ze zgarnął laur pierwszeństwa. Zwłaszcza, że szczerze mówiąc, zbyt licznej konkurencji nie miał.
Najlepsza rola męska
Herbert Kruk - chyba mam słabość do magów w mieście, bo w zeszłym roku też taki wygrał. Fajny z niego gość i o dziwo nie jest detektywem. Zawsze to jakaś odmiana.
Najlepsze dekoracje
Eden - ta ciemna planeta bez gwiazdy była najbardziej fascynującym, najciekawszym i najpiękniejszym miejscem, do jakiego mnie w 2015 roku zabrały książki. Bardzo pomysłowe dekoracje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.