wtorek, 9 listopada 2010
Polscy bogowie? - "Kłamca 3: Ochłap sztandaru" Jakub Ćwiek
Skoro już się zbratałam z „Amerykańskimi bogami” dzięki Gaimanowi, postanowiłam pójść za ciosem i sprawdzić, co tam słychać u pewnego kłamcy z nordyckich mitów. Znajomość nasza rozpoczęła się już lat kilka temu, kiedy to bóg ów wystąpił w dwóch tomach opowiadań autorstwa Jakuba Ćwieka, o wdzięcznych tytułach: „Kłamca” i „Kłamca 2: Bóg marnotrawny”. Okazało się jednak, że Lokiemu (bo o nim mowa) mało było takiej sławy i postanowił zostać gwiazdą powieści…
Lucyfer już od dłuższego czasu przygotowywał tą przedwczesną Apokalipsę. Mimo, że Loki, obecnie na stanowisku faceta od brudnej roboty zastępów niebieskich, mocno mu swego czasu nabruździł, przygotowania ukończono i zaczęło się przedstawienie. Loki tymczasem zostaje oddelegowany do upolowania Antychrysta, przez co musiał odłożyć plany spędzenia kilku dni z własną dziewczyną. Zadanie wyeliminowania niemowlaka okazuje się jednak bardziej skomplikowane, niż myślał…
I tu dochodzimy do głównej bolączki polskiej fantasy. Mianowicie nasi rodzimi autorzy mają tyle świetnych pomysłów, że wychodzą im znakomite (a przynajmniej bardzo dobre) opowiadania, natomiast warsztatu do napisania powieści wystarcza im już rzadko kiedy i dostajemy dziełko najwyżej przeciętne (no, niektórym udaje się napisać świetne czytadło, co nie znaczy, że jest to od razu świetna książka…). Nie inaczej było w przypadku Lokiego. Opowiadania o Kłamcy, który ciągle gra swoim pracodawcom na nosie były świetnymi, rozrywkowymi kawałkami prozy, które czytało się szybko i bez przestojów, a niekiedy potrafiły czytelnika kompletnie zaskoczyć. Główną ich zaletą (i najlepszym, co w nich było), był oczywiście sam Loki. W powieści niestety się rozmył. A co gorsza nie dostaliśmy nic w zamian. Gdyby ta powieść była potrawą, użyłabym do niej określenia „rozgotowana”.
Bohaterowie oczywiście powracają, mamy tu więc nie tylko wszystkich głównych aktorów z dwóch poprzednich odsłon spektaklu, ale postacie wtedy epizodyczne, bohaterowie jednego opowiadania, wydają się urastać do rangi niekiedy kluczowej (chociaż trudno to ocenić na chwilę obecną). Niestety, są słabo dopracowani i prości jak konstrukcja cepa. Humor, mocna strona wcześniejszych opowiadań, bądź co bądź głównie sytuacyjny, występuje tu w przypadkach tak nielicznych, że można by je policzyć na palcach jednej ręki. Jedynie absurd pozostał na stałym poziomie, ale dla mnie akurat to nie koniecznie jest plus.
Fabuła nie jest zła a akcja mogłaby być wartka, gdyby nie została pocięta na drobne fragmenty, które wprowadzają tylko zamęt. Jakoś mi to utrudniło lekturę sprawiając, że około 100 strony straciłam pęd i dalej wlokłam się już tylko jak wół w kieracie. Dodatkowo książka urywa się w połowie akcji jak ucięta nożem i nawet nie jest to hollywoodzkie zakończenie w stylu chwila kulminacyjna, potem nowa zagadka (lub nierozwiązane dotąd problemy zyskują na ważności) i zapraszamy na część drugą. Tutaj ma miejsce scena, którą można by za kulminacyjną uznać, ale została tak wprawiona w akcję, że nie widać wcale jej wartości. Pozostało mi więc wrażenie, że ktoś po prostu przeciął książkę…
A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, iż mimo zawodu, jaki mi sprawiła trzecia odsłona „Kłamcy”, jeśli pojawi się czwarta, to po nią sięgnę. Bo się do tej całej hałastry mitycznych bogów i skrzydlatych aniołów przywiązałam. Pozostałym radzę jednak zacząć od dużo ciekawszych opowiadań, a dopiero potem zdecydować, czy kontynuować znajomość.
P.S. No i jeszcze okładka. Gdzie się podział przystojny blondyn z dwóch poprzednich tomów? Zamiast niego mamy jakiegoś zarośniętego, podstarzałego pseudofarmera z wariackim uśmiechem na nieogolonej twarzy. Fuj!
Tytuł: Kłamca 3: Ochłap sztandaru
Autor: Jakub Ćwiek
Cykl: Kłamca
Wydawnictwo: Fabryka słów
Rok:2010
Stron: 269
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Aż się boję, bo koleżanka, która przymusiła mnie do Pratchetta zamierza teraz przekonywać mnie 'Kłamcą', właśnie. Z tym niby-pinknym blondynem na okładce, która odstrasza mnie kompletnie ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio miałam właśnie wielką ochotę na "Kłamcę". Aleś trafiła z tą recenzją! ;)
OdpowiedzUsuńHA! Czyli moje przypuszczenia i zasłyszane opinie okazują się słuszne. Nie zmienia to jednak faktu, że za Kłamcę się zabiorę:) Fajna recenzja:)
OdpowiedzUsuńFutbolowa - szczerze wątpię, żeby ta operacja zakończyła się sukcesem.;) Jeśli już koniecznie chcesz się jakoś do fantastyki przekonać, to radziłabym Gaimana (obojętnie, jakiego), albo urban fantasy (poleciłabym Ci serię "Patrole" Łukjanienki, ale one budzą w czytelnikach skrajne emocje, więc tylko sugeruję;)).
OdpowiedzUsuńVampire_Slayer - opowiadania szczerze polecam.:)
podsluch - jak wyżej napisałam, opowiadania szczerze polecam.;) Dziękuję:)
Moreni@ chodziło mi tylko o to, że tom 3 jest chaotyczny, urywany i jakby nieskończony a co za tym idzie - najsłabszy z całej trójki:) Zgoda teraz?:D
OdpowiedzUsuńpodsłuch - przecież nie było niezgody.;) Chciałam tylko powiedzieć, że jeśli mam coś z tego cyklu polecić, to raczej opowiadania.:) Ale zgoda;)
OdpowiedzUsuńCzytałam wszystkie trzy części i wszystkie trzy przypadły mi do gustu. Zastanawia mnie tylko jedno... Co na okładce robi ten wyrośnięty dziad i gdzie jest przystojny blondynek z dwóch poprzednich okładek?!
OdpowiedzUsuńJak przychodzę do Empiku, to ta książka zawsze na mnie spogląda ;)
OdpowiedzUsuńZasadzam się na "Kłamcę" już od jakiegoś czasu (ach ta słabość do bezczelnych bohaterów), problemem jest głównie to, że niezbyt lubię zbiory opowiadań. No i cena trochę wygórowana, za wszystkie trzy książki wychodzi już dość drogo - a u mnie w bibliotece Ćwieka nie ma. Tak więc sytuacja patowa...
OdpowiedzUsuń