niedziela, 21 listopada 2010
Wy nie wiecie, a ja wiem, jak rozmawiać trzeba z psem... to znaczy, z wilkenem - "Wilken: Bracia krwi" Di Toft
Jeśli przyjrzeć się zdjęciom okładki „Wilkena” zamieszczonym w Internecie, można się przestraszyć. Spogląda na nas wyleniały psi pysk, którego nie jeden rodzic bałby się pokazać dziecku. Ale to tylko pozory! Mnie dała odpowiedni pogląd na książkę dopiero recenzja Arii, która (Aria, nie recenzja) też mi wspaniałomyślnie pożyczyła książkę (dzięki wielkie!). I co się okazało po naocznych oględzinach „w realu”? Że równie urzekającej okładki nigdy nie widziałam. Wystarczy lekko ją przechylić, aby na naszych oczach wyleniały wilczek zamienił się w chłopca. I tylko oczy pozostają te same. A i w środku książka zrobiona jest niezwykle przyjaźnie: spora czcionka i interlinie nie męczą wzroku, więc mali czytelnicy mogą sami poznawać przygody pewnego chłopca i jego najlepszego przyjaciela. A teraz…
…a teraz wyobraź sobie… Masz trzynaście lat. Dziadek właśnie obiecał spełnić jedno z twoich największych marzeń: jedziecie obejrzeć szczeniaka owczarka niemieckiego, albinosa, którego chce sprzedać znajomy dziadka. Po przyjeździe okazało się jednak, że pies o którym mowa szczeniakiem był, ale trzy lata temu. W dodatku wygląda, jakby ktoś powyskubywał mu losowo wybrane kępki sierści i śmierdzi krowim łajnem, w którym przed chwilą się wytarzał. Masz absolutne prawo być rozczarowanym prawda? Nat Carver, bohater opowieści, również był. Jednak postanowił przygarnąć Woody’ego. W krótkim czasie okazało się jednak, że zamiłowanie do ekscentrycznych fryzur i nietypowych perfum nie jest jedyną wadą pupila. O wiele bardziej kłopotliwy okazuje się fakt, że podczas pełni pies (a właściwie wilken, bo tym w istocie jest Woody) zmienia się w chłopca, a poza tym jest poszukiwany przez pewnych bardzo niebezpiecznych ludzi… Co ma w tej sytuacji zrobić trzynastoletni chłopiec? Przekonajcie się sami. Najlepiej razem z waszymi pociechami.
Wygląda na to, że pani Di Toft dokonała nie lada ekwilibrystyki. Z jednej strony wpisała się w nurt wampiryczno – wilkołacki, który od czasów „Zmierzchu” panuje niepodzielnie na półkach z literaturą młodzieżową, z drugiej udało jej się napisać powieść, która nie jest typowym romansem dla trzynastolatek. Wręcz przeciwnie: jest to urzekająca powieść przygodowa, w której akcja wartko płynie i nie ogranicza się do wzdychania biednego dziewczęcia do obiektu marzeń. Udało jej się zastosować nawet kilka nowatorskich rozwiązań (między innymi tytułowy wilken, który jest przesympatyczny i nigdzie indziej nie spotykany). I chociaż starszego czytelnika zwroty akcji raczej nie zaskoczą, to młodszy będzie czytał z wypiekami na twarzy, tak jak ja niegdyś pierwszy tom przygód małego czarodzieja (chyba wszyscy wiedzą, o kim mowa, prawda?;)).
Nawet styl pisania pani Toft jest zbliżony do pani Rowling, chociaż akcenty humorystyczne rozkładają się u nich zupełnie inaczej. Powieść napisana jest prosto, lecz żywo, bohaterowie zdają się stać nam przed oczami niczym na filmowym ekranie. Tłumaczowi również należy się uznanie za kawał dobrze wykonanej roboty. Nie mam mu nic do zarzucenia, ale jakiś mały, złośliwy diablik we mnie dziwił się, dlaczego autorka wytłumaczyła, co to jest wyżymaczka, ale nie pisnęła słówka o tym, co to znaczy „oniryczny”… Ale to bardzo małostkowy diablik, więc go zignoruję.
Dla mnie „Wilken” jest godnym następcą „Harrego Pottera”. I wielka szkoda, że nie miał takiej promocji jak mały czarodziej czy choćby „Eragon” (w przeciwieństwie do niego, „Wilken” byłby jej wart). Książka nie tylko bawi, ale jednocześnie, mimochodem, pokazuje, jak wielka jest wartość przyjaźni. Mam tylko nadzieję, że pani Toft ma plan na dalsze części i ta magiczna książeczka nie przeistoczy się w ciągnący się jak stara guma do żucia, chaotyczny cykl.Ostrzegam tylko wszystkich rodziców, którzy zdecydują się sprezentować „Wilkena” swojej progeniturze: przygotujcie dodatkowe fundusze na wyprawkę dla szczeniaka. Ewentualnie dobre argumenty, które uzasadniałyby waszą odmowną odpowiedź na usilne błagania dziecka o „szczeniaczka, najlepiej takiego białego owczarka niemieckiego”.
*Portret Woody'ego wykonałam sama. Na papierze wygląda nieco lepiej, ale nic nie poradzę na ograniczenia sprzętu skanującego.:(
Tytuł: Wilken: Bracia krwi
Autor: Di Toft
Tłumacz: Jarosław Włodarczyk
Tytuł oryginalny: Wolven
Cykl: Wilken
Wydawnictwo: Bukowy Las
Rok: 2010
Stron: 310
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No, no, dziewczyno, pięknie Ci ten rysunek wyszedł!!! Masz talent, jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńŚliczny rysunek, pamiętam ja ja nawet niedawno też rysowałam wilki. Swoją drogą muszę do tego wrócić. Co do książki, to nie wiem czy przeczytam. Na razie mam nieco inne plany.
OdpowiedzUsuńMuszę mieć tą książkę:) Kurka już poluję na nią z miesiąc i zawsze coś staje mi na drodze a Bukowy Las jakoś nie chce mi jej wysłać:( Ale i tak ją kupię chociażby za samą okładkę!:)
OdpowiedzUsuńJabłuszko - Dziękuję ślicznie.:)
OdpowiedzUsuńRadioactive - To książka definitywnie dla młodszej młodzieży, więc polecam tylko w wypadku silnej chęci powrotu do dzieciństwa. Z nieodpowiednim nastawieniem można się niepotrzebnie zrazić.;) I dziękuję.:)
podsluch - e tam, tylko dla okładki. Jak Ci synek podrośnie, to mu po prostu przeczytasz dobrą książkę - taka inwestycja w rozwój dziecka.;) A na razie sam się będziesz mógł nią cieszyć.:)
Chętnie bym oglądała twoje rysunki jako ilustracje do książek! Myślałaś kiedyś o tym? Moim zdaniem warto się nad tym zastanowić. I popukać trochę do wydawców :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy sama sięgnę po tę książkę (chociaż pewnie tak;) ale mam już pomysł na prezent dla znajomego 12latka. Dzięki :)
Gdyby Ciebie Moreni zatrudnili do promocji tej książki - sukces murowany!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że mi nie ma kto tej książki pożyczyć, bo funduszy nie starcza ( żale książkoholika;) ) .
Pozdrawiam
Jaka cudna recenzja! I obrazek! Porwałaś moje serce :D Musze Ci więcej książek pożyczać ;)
OdpowiedzUsuńAria, sponsor powyższej recenzji xD
No trzeba dopisać że książkę do recenzji zasponsorowała... :P
OdpowiedzUsuńA Twoje rysunki jako ilustracje w książkach to świetny pomysł! Weź udział w konkursach Fabryki - co jakiś czas ogłaszają:)
Jejku, jejku. Nigdy nie ciągnęło mnie do takiej powieści młodzieżowej, jednak zaczarowała mnie okładka. Muszę ją mieć. :-)
OdpowiedzUsuńDroga Moreni, jesteś wszechstronnie utalentowana!Uwielbiam i Twoje recenzje, i rysunki:)
OdpowiedzUsuńgrendella - Nawet kiedyś o tym myślałam, ale jakoś tak się rozeszło... Może jeszcze spróbuję.;) A dwunastolatek mam nadzieje będzie zadowolony z prezentu.:)
OdpowiedzUsuńEtina - Dziękuję za krzepiące słowa.:) Jestem typem pożyczacza, może dlatego lepiej znoszę brak funduszy.;)
Aria - Dzieki!;) A pożyczaj, pożyczaj, chętnie przygarnę.;D Napisałam, że byłaś w sprawę zamieszana, pani sponsor.XD
podsluch - specjalnie dla Ciebie odpowiedni fragment pogrubiłam.;D A co do konkursów Fabryki, nawet kilka widziałam, ale jakoś zawsze brakuje mi śmiałości, żeby się zgłosić...
Vampire_Slayer - okładka cudna, można się gapić dosłownie godzinami.:)
milvanna - Dziękuję bardzo!:)
Moreni, zgłaszaj się do tych konkursów Fabryki! I nie bądź zbyt skromna, bo to w zyciu niekoniecznie pomaga ;)
OdpowiedzUsuńOkładka faktycznie wymiata. Ale ten twój obrazek jest jeszcze lepszy ;)
OdpowiedzUsuńCzasami bardzo lubię czytać takie ksiazki w ramach lekkiego odpoczynku od pozostałych lektur z mojej listy... A i ślicznie rysujesz!!!
OdpowiedzUsuńgrendella - Wiem, że nie popłaca, dlatego z tym walczę. I nawet robię postępy.;)
OdpowiedzUsuńEta, Lena173 - Dziękuję!:)
Uwierzcie mi staram się moją kochaną Moreni przekonać, że nie warto ukrywać prawdziwy talent graficzny.
OdpowiedzUsuńUroczyście przyrzekam, iż nie pozwolę jej zrezygnować przy następnym konkursie graficznym!
A rzekłem to ja Luby.
Luby ma rację :)
OdpowiedzUsuńCo do samej książeczki - z miłą chęcią, w wolnej chwili (a z tym będzie w najbliższym czasie trudno), sięgnę po Wilkena, mimo że już dawno nie mam trzynastu lat. :D
A mnie ta okładka wcale nie zniechęca i nie przeraża - wręcz przeciwnie, jest fenomenalna i urocza :)
OdpowiedzUsuńNo ja się nie mogę przestać zachwycać twoim rysunkiem ;) Masz ogromny talent. A co do książki, to intryguje mnie okładka ;)
OdpowiedzUsuńMoreni
OdpowiedzUsuńto może ja Cię zgłoszę za Ciebie;) Poważnie uważam, ze powinnaś chociaż spróbować:) Będę głosował na Ciebie:)
Serenity - ja wiem, że ma rację, tylko mam problem z praktycznym wykorzystaniem tej wiedzy (to chyba przez polski system edukacji;D).Oj tam, wcale nie tak dawno te trzynaście lat skończyłaś.;)
OdpowiedzUsuńP.S. Pamiętam, że coś Ci obiecałam, ale nie mam teraz weny na nic bardziej szczegółowego...:( Ot, tylko szkice takie mi wychodzą, jak powyższy... Chociaż, jak mi chroniczne zmęczenie przejdzie, to się wezmę za smoka (wersja czwarta, bo trzy poprzednie porzuciłam).
Futbolowa - mnie po kontakcie z wersją prawdziwą już nawet ta internetowa zachwyca. Ale przed kontaktem mnie odrzucała.;) Jak to mówią: Kwestia gustu.:)
Meme - Dziękuję:) A okładka na żywo wymiata.;)
podsluch - Mam nadzieję, że następny konkurs ogłoszą w ferie świąteczne, będę miała trochę czasu na przygotowanie czegoś.;D Dziękuję za wsparcie, jak tylko wezmę ewentualny udział, to od razu Cię powiadomię.:)
Świetna książka czytałam ją,drugą cześć także.Śliczny rysunek
OdpowiedzUsuńMam tą książkę, ona jest boska, 2 część lepsza, ale ta też niczego sobie. NIe mam niestety 3 części, ale mam nadzieję, że to się niedługo zmieni. Przy okazji słit obrazek
OdpowiedzUsuńWpadnij na blog mój:
www.rozdartamiedzydwoma.blog.onet.pl