Książkę otrzymałam od wydawnictwa Znak, za co serdecznie dziękuję.
Nie ma chyba nikogo, kto o Antoine de Saint-Exupery by nie słyszał. „Małego Księcia” omawia się jeszcze w szkole podstawowej, więc jeśli nawet ktoś się książkami brzydzi, to samo nazwisko autora z pewnością mu się o uszy obiło. Ci, którzy się książkami nie brzydzą i autora polubili mieli okazję się dowiedzieć, że zginął (zaginął?) on w niewyjaśnionych okolicznościach. Zważywszy na to, że zagadkowe zniknięcia miało miejsce w czasie wojny, nie ma w im nic sensacyjnego. Nie wyklucza to jednak tajemniczości całego zdarzenia. Bo cóż tak naprawdę stało się z panem de Saint-Exuperym?
Wyjaśnieniem tej zagadki postanowili się zająć panowie Jacques Pradel i Luc Vanrell. I trzeba im przyzna, że zrobili to z wielkim oddaniem, bo nie tylko szperali w przeróżnych archiwach, ale także osobiście brali udział w poszukiwaniach w terenie. A po ich zakończeniu napisali książkę „Saint-Exupery. Ostatnia tajemnica”.
W książce owej możemy wyróżnić dwie części (mimo, że jest podzielona zwyczajnie, na rozdziały). Pierwsza z nich to biografia autora „Małego Księcia”. Jest ona dość krótka, (nie stanowi przecież zasadniczego tematu książki) ale bardzo ciekawa. Jakież to Antoine miał bujne życie! Był to artysta o osobowości dominującej, skłonny do popadania w rozterki egzystencjalne i niekiedy impulsywny. Ale nade wszystko kochał latanie. Był świetnym pilotem i miał doświadczenie wojskowe. Posunął się nawet do tego, aby wykorzystać prywatne znajomości, kiedy podczas II wojny światowej okazał się za stary do pilotowania amerykańskich maszynach P38. Oczywiście dzięki znajomościom i sławie udało mu się załatwić pozwolenie na loty. Przeczuwał, że latanie go kiedyś zgubi, ale mimo tego (a może właśnie dlatego) nie chciał z niego rezygnować. Przeczucie go nie myliło – 31 lipca 1944 roku nie powrócił z misji zwiadowczej i ślad po nim zaginął.
Tego typu maszynę pilotował Saint-Exupery podczas ostatniego lotu. |
W drugiej części panowie Pradel i Vanrell opowiadają nam o swoich próbach rozwikłania zagadki pisarza. Okazuje się, że nie było to takie łatwe. Większość specjalistów była zgodna co do tego, że samolot sławnego pisarza się rozbił, jednak obszar, na którym miałoby do tego wydarzenia dojść, mógłby obejmować, lekką ręką licząc, pół Europy. Przełomem okazało się wydarzenie tak niepozorne, jak wyłowienie przez przypadkowego rybaka pewnego kawałka metalu – srebrnej bransoletki z nazwiskiem autora… Historia poszukiwań jest naprawdę ciekawa, dlatego nie powiem na ten temat nic więcej, żeby nikomu nie zepsuć zabawy. Przekonajcie się sami.
Tym, co w książce podobało mi się najbardziej, był gawędziarski ton autorów. Nawet techniczne szczegóły budowy samolotów potrafili podać w taki sposób, że mi (kobiecie przecież) bardzo miło się o tym czytało. Potrafili swoją opowieścią zająć czytelnika tak, jak mało któremu autorowi podobnych opracowań się udaje. Plusem są też barwne tablice ze zdjęciami a to wielkiego pisarza, a to samolotu lighting P38, a to znowuż samych autorów przy pracy w terenie. Niestety, były także minusy.
Uważam, że szanowni autorzy zbyt wiele uwagi poświęcili całej biurokratycznej przepychance, jaka wyniknęła w związku ze sprawą. By może chodziło o dodanie książce realizmu, ale do mnie ten manewr nie przemawia. Niby dlaczego bowiem ma statystycznego czytelnika interesować od łaski ilu urzędników i w jakich terminach zależało powodzenie poszukiwań? Mnie nie interesowało wcale, a zostałam tym dość obficie uraczona.
Jeśli chodzi o techniczną stronę wydania, to bardzo przypadła mi do gustu. Piękna grafika okładki współgra z tematem książki, a czcionka jest duża i wyraźna. Dodatkowym atutem są kolorowe zdjęcia, a to sławnego pisarza, a to jego samolotu, a to znowu panów odkrywców w trakcie nurkowania. Na końcu autorzy dodali także aneksy, przedstawiające m.in. przebieg ostatniej misji Saint-Exuperyego, rozpisanej na godziny. Gratka dla miłośników historii.
Mimo drobnej wady, książkę polecam, zwłaszcza fanom Saint-Exuperyego, ale również wszystkim tym, którzy lubią rozwiązywanie historycznych zagadek, książki o pracach archeologicznych czy te o klimacie związanym z lotnictwem. Takim czytelnikom na pewno przypadnie do gustu. A reszta może spokojnie poczyta, choćby w celu poszerzenia zainteresowań.
Autor: Jacques Pradel, Luc Vanrell
Tłumacz: Marta Szafrańska-Brandt
Tytuł oryginalny: St-Exupéry: L'ultime secret
Wydawnictwo: Znak
Rok: 2011
Stron: 246
Wiesz, może po prostu chcieli być bardzo dokładni - mnie też by te konkretne fakty nie zainteresowały, ale może inni lubują się w takich informacjach? Któż to wie :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie patrzy się na tę książkę. Już samo to wystarcza, żeby chcieć ją mieć ;) Mam nadzieję, że i mnie przypadnie ona do gustu, kiedy już po nią sięgnę.
Może być ciekawe. W przyszłości z pewnością po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńKsiążka znajduje się na mojej liście, lektur do przeczytania i mam nadzieję, że ten moment szybko nastąpi.
OdpowiedzUsuńFutbolowa - może i masz rację, i znajdą się amatorzy takich informacji, ale dla mnie osobiście to wyglądało raczej na wylewanie własnych żalów...
OdpowiedzUsuńOj bardzo przyjemnie się patrzy. To przez tą okładkę się na książkę skusiłam.;D
Samash - :-)
Lena173 - w takim razie miłej lektury na przyszłośc!:)
Czytałam i... zachwyciłam się ;-) Książka naprawdę bardzo przyjemna
OdpowiedzUsuńPrezentuje się dość ciekawie. Jak tylko znajdę czas to na pewno po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
Jako nastolatek sklejałem zawzięcie modele samolotow, więc wiadomo, że nie oprę się książce, z piękną maszyną na okładce:) Tak więc sobie ją dopiero co zamiankowo załatwiłem hehe:)))
OdpowiedzUsuń