Lokiego – bohatera cyklu „Kłamca” Jakuba Ćwieka – można bardzo polubić. Cóż z tego, że to złośliwa bestia, co nie przepuści żadnej okazji, żeby wbić szpilę każdemu, kto się nawinie? Nadrabia wdziękiem niegrzecznego chłopca i poczuciem humoru. Tym bardziej rozczarowywała trzecia powieściowa odsłona cyklu, gdzie nordycki bóg nam się rozmył w kalejdoskopie niezbyt sensownych (jak się podówczas wydawało) wydarzeń. Na szczęście „Kłamca 4. Kill’em all” wypada już lepiej. Wciąż nie dorównuje opowiadaniom, ale da się czytać bez bólu.
Na Ziemi szaleje Apokalipsa. Plagi już odhaczyliśmy, czas więc na spektakularne bitwy armii aniołów i demonów. Te jednak, dziwnym trafem, rozgrywają się z dala od metropolii, gdzieś w okolicach pustynnych. Toteż Eros i Jenny, którzy utknęli w Paryżu, mają szansę jakoś z tego wyjść. Najlepiej zacząć od wyjścia z kryjówki, gdzie przeczekali deszcz siarki. Tyle że to nie takie łatwe. W podobnej sytuacji jest zresztą Bachus, przebywający w areszcie na Biegunie Północnym, gdzie zbuntowane karły wznieciły powstanie. A Loki? No cóż, pod pretekstem polowania na Antychrysta łajdaczy się beztrosko w Dolinie elfów z co nadobniejszymi dwórkami. Ten to się zawsze umiał urządzić.
Powieść ciągle pozostaje nieco chaotyczna, ale już zdecydowanie mniej, niż w tomie poprzednim. Wydarzenia zaczynają nabierać tempa i sensu, wątki dopasowują się do siebie niczym elementy układanki. Nie wszystkie co prawda budzą jednakowe zainteresowanie, ale z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. No i finał. Finał pierwsza klasa: ładnie spina wszystkie wydarzenia, które do tej pory miały miejsce, wyjaśnia to, co pozostawało niewyjaśnione i scala cały cykl piękną klamrą. Nie spodziewałam się po panu Ćwieku czegoś takiego.
A co z humorem? Cóż, Loki już nie jest takim żartownisiem, jakim był kiedyś. Co prawda wciąż rzuca ciętymi ripostami, ale śmieszą tylko czasem. Humoru sytuacyjnego też jakoś nie odnotowałam, chyba że do tego worka wrzucimy wszystkie „personalne” zbiegi okoliczności, ale one szczególnie zabawne nie były. Najmocniejszą stroną powieści są jednak nawiązania i aluzje do masy innych wytworów kultury i popkultury (piszę o nich przy humorze, bo ich wyłapanie zawsze wywołuje uśmiech na twarzy czytelnika). Ta intertekstualność jest charakterystyczna dla wszystkich tomów cyklu, chociaż w „Kłamcy 4” wypada podobnie, jak w którejś odsłonie „Strasznego filmu”: same żarty, ale śmieszny co czwarty. Niemniej, wyłuskiwanie kolejnych aluzji (nawet do rodzimych fantastów) sprawia niezmienną przyjemność, nawet, jeśli nie można spokojnie przejść przez stronę, żeby się o dwie albo trzy nie potknąć.
Co z bohaterami? Cóż, raczej pozostają sobą, tylko na Lokiego pobyt w Dolinie elfów jakoś źle wpłynął – bardziej złośliwy się chłopak zrobił. Nie ma sensu spodziewać się głębokiej psychologizacji postaci, ale chyba nikt tego nie oczekiwał, prawda? Co ciekawe, w „Kłamcy 4” spotkamy wszystkich, którzy pojawili się w całym cyklu, o ile mieli jakąś ważniejszą rolę do odegrania. To powtórne zejście się jest ciekawym doświadczeniem.
Na koniec, po tych wszystkich narzekaniach, napiszę, że polecam tę książkę. Jako zwieńczenie cyklu prezentuje się znacznie lepiej, niż oczekiwałam i jest to chyba jedno z lepszych czytadeł, jakie ostatnio miałam w ręku. Pochłania się błyskawicznie, a że trzeba główkować nad nawiązaniami do innych dzieł, to przy okazji można potrenować mózg. Tylko jeśli już sobie kupicie, to nie dawajcie książki wrażliwej koleżance czy młodocianemu bratu – zdarzają się momenty brutalne i takie, które wymagają czerwonego kwadracika. Jeśli wam to nie przeszkadza – czytajcie.
Na Ziemi szaleje Apokalipsa. Plagi już odhaczyliśmy, czas więc na spektakularne bitwy armii aniołów i demonów. Te jednak, dziwnym trafem, rozgrywają się z dala od metropolii, gdzieś w okolicach pustynnych. Toteż Eros i Jenny, którzy utknęli w Paryżu, mają szansę jakoś z tego wyjść. Najlepiej zacząć od wyjścia z kryjówki, gdzie przeczekali deszcz siarki. Tyle że to nie takie łatwe. W podobnej sytuacji jest zresztą Bachus, przebywający w areszcie na Biegunie Północnym, gdzie zbuntowane karły wznieciły powstanie. A Loki? No cóż, pod pretekstem polowania na Antychrysta łajdaczy się beztrosko w Dolinie elfów z co nadobniejszymi dwórkami. Ten to się zawsze umiał urządzić.
Powieść ciągle pozostaje nieco chaotyczna, ale już zdecydowanie mniej, niż w tomie poprzednim. Wydarzenia zaczynają nabierać tempa i sensu, wątki dopasowują się do siebie niczym elementy układanki. Nie wszystkie co prawda budzą jednakowe zainteresowanie, ale z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. No i finał. Finał pierwsza klasa: ładnie spina wszystkie wydarzenia, które do tej pory miały miejsce, wyjaśnia to, co pozostawało niewyjaśnione i scala cały cykl piękną klamrą. Nie spodziewałam się po panu Ćwieku czegoś takiego.
A co z humorem? Cóż, Loki już nie jest takim żartownisiem, jakim był kiedyś. Co prawda wciąż rzuca ciętymi ripostami, ale śmieszą tylko czasem. Humoru sytuacyjnego też jakoś nie odnotowałam, chyba że do tego worka wrzucimy wszystkie „personalne” zbiegi okoliczności, ale one szczególnie zabawne nie były. Najmocniejszą stroną powieści są jednak nawiązania i aluzje do masy innych wytworów kultury i popkultury (piszę o nich przy humorze, bo ich wyłapanie zawsze wywołuje uśmiech na twarzy czytelnika). Ta intertekstualność jest charakterystyczna dla wszystkich tomów cyklu, chociaż w „Kłamcy 4” wypada podobnie, jak w którejś odsłonie „Strasznego filmu”: same żarty, ale śmieszny co czwarty. Niemniej, wyłuskiwanie kolejnych aluzji (nawet do rodzimych fantastów) sprawia niezmienną przyjemność, nawet, jeśli nie można spokojnie przejść przez stronę, żeby się o dwie albo trzy nie potknąć.
Co z bohaterami? Cóż, raczej pozostają sobą, tylko na Lokiego pobyt w Dolinie elfów jakoś źle wpłynął – bardziej złośliwy się chłopak zrobił. Nie ma sensu spodziewać się głębokiej psychologizacji postaci, ale chyba nikt tego nie oczekiwał, prawda? Co ciekawe, w „Kłamcy 4” spotkamy wszystkich, którzy pojawili się w całym cyklu, o ile mieli jakąś ważniejszą rolę do odegrania. To powtórne zejście się jest ciekawym doświadczeniem.
Na koniec, po tych wszystkich narzekaniach, napiszę, że polecam tę książkę. Jako zwieńczenie cyklu prezentuje się znacznie lepiej, niż oczekiwałam i jest to chyba jedno z lepszych czytadeł, jakie ostatnio miałam w ręku. Pochłania się błyskawicznie, a że trzeba główkować nad nawiązaniami do innych dzieł, to przy okazji można potrenować mózg. Tylko jeśli już sobie kupicie, to nie dawajcie książki wrażliwej koleżance czy młodocianemu bratu – zdarzają się momenty brutalne i takie, które wymagają czerwonego kwadracika. Jeśli wam to nie przeszkadza – czytajcie.
Recenzja dla portalu Insimilion.
Tytuł: Kłamca 4: Kill'em all.
Autor: Jakub Ćwiek
Cykl: Kłamca
Wydawnictwo: Fabryka słów
Rok:2012
Stron: 376
Autor: Jakub Ćwiek
Cykl: Kłamca
Wydawnictwo: Fabryka słów
Rok:2012
Stron: 376
PS. Przypominam o mojej stałej akcji blogowej. Ciągle czekam na nowych kandydatów.:)
Nie miałam jeszcze okazji się z "Kłamcą" zapoznać. Co poradzić, jak tyle tego do czytania? Ale wnioskuję, że za 2 pierwsze tomy spokojnie mogę się chwytać ;)
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji, czy mi się zdaje, czy jakoś tu kolorystycznie pojaśniało?
Dwa pierwsze tomy to zbiory opowiadań i są jak najbardziej czytable.:)
UsuńAno pojaśniało - lubię tak czasem znienacka zmienić tło.;)
Brutalne elementy to coś dla mnie ^^
OdpowiedzUsuńNie oczekuję cudów po Kłamcy4, ale mam nadzieję na dobrą zabawę :)
Myślę, że Twoje nadzieje zostaną spełnione.:)
UsuńNie rozumiem zachytu nad tą częscią. Wolałbym jej nie przeczytać i mieć w pamięci wcześniejsze pozycje z tejże serii.
OdpowiedzUsuńW moim przypadku to nie zachwyt, raczej umiarkowany entuzjazm. Wywołany w dużej mierze tym, że część czwarta jest jednak lepsza od trzeciej.
UsuńDobra... Ale nie tak dobra jak reszta. Jakuba Cwieka lubię bardzo, dlatego jestem od razu pozytywnie nastawiony do wszystkich jego książek.
OdpowiedzUsuńJa go polubiłam po 2 pierwszych "Kłamcach", ale teraz to już chyba tylko za felietony w NF go lubię.;)
UsuńOd jakiegoś czasu, bardzo chcę zapoznać się z tą serią :> W mitologii skandynawskiej, Loki był jednym z moich ulubionych bogów :> Mam nadzieję, że szybko uda mi się sięgnąć po pierwszy tom ^^
OdpowiedzUsuńDwa pierwsze tomy czyta się bardzo fajnie, więc powodzenia w łowach życzę.:)
UsuńMnie ta książka wymęczyła. Pierwsze dwa tomy "Kłamcy" były jeszcze ok, ale kolejne dwa już tylko popkulturowym kolażem są. W dodatku mam wrażenie, że nawiązania coraz bardziej nachalne robią się z tomu na tom.
OdpowiedzUsuńCo do tego popkulturowego kolażu, to się akurat zgadzam - tyle, że ja to w zasadzie lubię, a w czwórce było bardziej widoczne (żeby nie powiedzieć - nachalne), niż w trójce, z której nie wyniosłam nawet tej małej radości wyłuskiwania nawiązań. Dlatego czwórkę jednak oceniam wyżej, zwłaszcza że dla mnie to typowy przykład lektury, która jednym okiem bezproblemowo wpada, a drugim za chwilę wylatuje.:)
UsuńMnie jednak męczyło - wziąłem się właśnie z myślą o takiej lekturze do autobusu, a nawet w tej roli nie sprawdziło się do końca.
UsuńKupiłam sobie właśnie pierwszą część i zamierzam się przebijać przez cały cykl, by dotrzeć jak Bóg przykazał po kolei do czwartego tomu, bo wiele osób już go chwaliło:-)
OdpowiedzUsuńPierwszą i drugą część zaiste warto pochwalić. Ale zanim dokonasz zakupu trzeciej, radzę od kogoś pożyczyć i przekonać się, czy nie żal na nią pieniędzy.;)
UsuńKoleżanka bardzo polecała mi serię. Jest w bibliotece i wkrótce (po sesji) powinnam się za nią zabrać ;)
OdpowiedzUsuńCzekam więc na wrażenia.:)
UsuńMój brat uwielbia tę serię, a ja się do niej przymierzam - dwa tomy czekają sobie na półce. Zapowiada się nieźle.
OdpowiedzUsuńTe dwa tomy powinny się spodobać. Za resztę nie ręczę.:)
UsuńPo przeczytaniu kilku felietonów autora w NF mam ochotę na tę serię, zwłaszcza że Loki to zdecydowanie wdzięczny bohater. Muszę sobie kiedyś poszukać pierwszej części.Dobrze rozumiem? Dwie pierwsze pozycje tej tetralogii to zbiory opowiadań?
OdpowiedzUsuńTak szczerze, to mam wrażenie, że autorowi dużo lepiej wychodzą felietony, niż inna działalność pisarska (i nie jestem w tym wrażeniu odosobniona, jak się okazało. Ale pierwsze dwie części "Kłamcy" (tak, dobrze zrozumiałaś - to zbiory opowiadań) polecam jak najbardziej.:)
UsuńNigdy mnie ten cykl nie interesował, zatem i 4 tom nie przyczyni się do zmiany decyzji. Rzadko chwytam po rodzimych autorów, a tenże jakoś specjalnie mojej uwagi nigdy nie przyciągnął.
OdpowiedzUsuń