Recenzja sponsorowana przez Arię, która pożyczyła mi książeczkę. Dzięki!:)
Neil Gaiman jest autorem niewątpliwie płodnym, chociaż tylko część jego twórczości stanowią książki. Jest też jednym z niewielu autorów, który z równą lekkością piszą dla dzieci i dla dorosłych. Tym razem mamy do czynienia ze zbiorem opowiadań dla młodszych czytelników, jednak teksty zawarte w „M jak magia” jakością bija na głowę wiele opowiadań dla dorosłych. I czasem dostarczają nieporównywalnie większej rozrywki.
Zbiorek rozpoczyna się wstępem, w którym autor wyjaśnia, dlaczego opowiadania są fajne i dlaczego tak bardzo lubił je, kiedy sam był dzieckiem (muszę przyznać, że nie podzielałam jego sympatii). Tekst jest na tyle ciekawy, że zaczęłam po cichu marzyć o jakimś zbiorku felietonów czy esejów Gaimana. Ale to tylko wstęp, przejdźmy więc do opowiadań, zwłaszcza, że autor napisał też, czego się można po „M jak magii” spodziewać.
„Sprawa dwudziestu czterech kosów” to opowieść detektywistyczna rozgrywająca się w mrocznych zaułkach Bajkowa. Śledztwo prowadzi Tom Paluch, a jego przedmiotem są niewyjaśnione okoliczności śmierci Humpty Dumpty’ego. Sposób, w jaki Gaiman wykorzystał zarówno te, jak i inne bajkowe postacie bardzo przywodzi na myśl filmy o Shrecku, ze szczególnym uwzględnieniem „Kota w Butach”. Przestępczy światek Bajkowa to nie przelewki, za to świetna zabawa nie tylko przez odnajdywanie znanych postaci w nowym kontekście, ale też dzięki ciekawej intrydze.
„Trollowy most” to z kolei historia chłopca (a później mężczyzny), który podczas jednej ze swoich wypraw do pobliskiego lasu spotkał trolla. Rzecz to niesłychana, albowiem działo się to w naszym świecie w latach mniej więcej pięćdziesiątych. Co było dalej, przeczytajcie sami, ja dodam tylko, że fabuła, mimo dobrej pointy, nie była szczególnie absorbująca.
„Nie pytaj diabła” to króciutki tekst o złowrogim, zabawkowym diable, który wpływa na życie bawiących się nim dzieci. Chociaż pod względem wykonania nie mam tu nic do zarzucenia, nie trafił do mnie. Dla odmiany „Jak sprzedać Most Pontyjski” ubawiło mnie setnie, jest to bowiem historia jednego z oszust doskonałych, dokonanych na innej planecie. Napisana ze swadą i pomysłem w taki sposób, że czytelnik nie może się doczekać rozwiązania zagadki.
„Październik w fotelu” wykorzystuje częsty w baśniach motyw dwunastu miesięcy siedzących wokół ogniska. Tym razem opowiadają sobie historie. I choć opowieść tytułowego miesiąca wypadła świetnie, całego opowiadania jakoś nie mogę zaliczyć do najlepszych tekstów. W przeciwieństwie do „Rycerskości”, która oczarowała mnie klimatem z Monthy Pytona rodem. Bo poszukiwania świętego Graala u współczesnej, angielskiej staruszki nie można inaczej określić.
„Cena” to jedno z moich ulubionych opowiadań z tego tomiku. Po pierwsze dlatego, że jest o kocie. Po drugie dlatego, że bazuje na magii, jaką przypisuje się tym zwierzętom, a po trzecie dlatego, że pokazuje Czarnego Kota w całkiem innym świetle, niż straszne opowieści. Świetna rzecz.
„Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach” ma świetny pomysł, ale wolałabym, żeby autor wykorzystał go inaczej – teraz brakuje tu mocnej pointy. Zupełnie inaczej, niż w „Ptaku słońca” (które to opowiadanie znajduje się też w zbiorze „Rzeczy ulotne”, o ile się nie mylę). Tutaj co prawda nie dałam się zaskoczyć fabułą, ale za to pointa jest powalająco pomysłowa. Sam koncept opowiadania z resztą też. „Nagrobek dla wiedźmy” to jeden z rozdziałów „Księgi cmentarnej” – świetnie wypada w obu rolach. Na koniec zaś autor podał „Instrukcję” radzenia sobie w baśniowych krainach, wierszem pisaną.
Ogólne wrażenia po „M jak magii” są jak najbardziej pozytywne. Jeśli dacie dziecku ten zbiorek, możecie być pewni, że polubi opowiadania.
Tytuł: M jak magia
Autor: Neil Gaiman
Tytuł oryginalny: M for Magic
Tłumacz: Paulina Braiter
Wydawnictwo: MAG
Rok: 2007
Stron: 240
Wprawdzie to opowiadania (moi wolą zdecydowanie epickie gabaryty), no i Gaiman (wystraszyli się kiedyś "Wilków w ścianach"), ale postaram się zdobyć i podetknąć:-)
OdpowiedzUsuńTutaj raczej nie powinni się wystraszyć (co prawda niektóre opowiadania mają klimat mocno niepokojący, ale nie aż tak;)), więc możesz im serwować.;)
UsuńOpowiadania lubię, ale na takie chyba jestem za stary :-)
OdpowiedzUsuńNie jesteś, Gaiman jest uniwersalny.;)
UsuńPrawie jak "M jak miłość" hehe
OdpowiedzUsuńa tak serio to może się skuszę:)
Gaiman! Yay! M jak Magia jest fajne, opowiadania bardzo mi się podobały, rzecz godna polecenia
OdpowiedzUsuńHmmm, jakoś umknęła mi ta pozycja w dorobku Gaimana. Trzeba się będzie zainteresować, bo sądząc po wpisie może być ciekawie :)
OdpowiedzUsuńCiekawa i bardzo różnorodna.:)
UsuńSkoro to dla dzieci to sama jednak sobie daruję :P I tak nie miałam ochoty sięgać, bo Gaiman jakoś nigdy mnie nie pociągał zbytnio... Nie wiem, czemu, chyba jakiś uraz :)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja z Gaimanem mam tak, że jego dziecięce utwory lubię znacznie bardziej, niż te dla dorosłych. Może i u ciebie by tak było?;)
UsuńMuszę w końcu przeczytać jakąś książkę tego autora. Wszystkie recenzje na ich temat są naprawdę zachęcające, więc aż wstyd przyznać, że jestem tak bardzo w tyle :P
OdpowiedzUsuńPozostaje mi tylko polecić - w zasadzie dowolna książka Gaimana jest warta polecenia - i życzyć owocnych łowów.;)
UsuńSkoro dla dzieci, to ja znów mam pytanie o szacowany przez Ciebie wiek odbiorcy. Bo nie wiem, czy muszę szukać dla pociech szybko, czy mam na to kilka lat :)
OdpowiedzUsuńOceniłabym wiek odbiorców na jakieś 9 - 10 lat. Niektóre opowiadania miają dość skomplikowane fabuły i młodsze dzieci mogą się pogubić. Tak że chyba masz jeszcze trochę czasu.;)
UsuńRecenzja zdecydowanie zachęca do lektury, czytałem tylko "Amerykańskich Bogów", ale muszę trochę wiecej czasu poświęcić Gaimanowi.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie polecam tego autora - może nie konkretne tytuły, bo jestem z tych, co wolą jego dziecięce książki.^^'
Usuń