sobota, 26 kwietnia 2014

Subiektywne prasowanie #20 - "Nowa Fantastyka" 02/2014

Nadrabiania zaległości ciąg dalszy, czas więc przejść do lutowego numeru „Nowej Fantastyki”. Co w nim było?

We wstępniaku Jerzy Rzymowski nieco złośliwie, a nieco z rezygnacją podśmiewa się z ludzi, którzy w powieściach fantastycznych doszukują się propagowania treści rasistowskich, homofobicznych czy totalitarnych, których zupełnie tam nie ma (bo czasem są, ale to już zupełnie inna bajka). W minidziale naukowym Mateusz Wielgosz zrezygnował z podania garści mininotek o najnowszych i najciekawszych osiągnięciach nauki na rzecz dłuższego felietonu o tym, jak też naukowcy próbują coś radzić na problemy starzenia się. Musze przyznać, że ta forma dużo bardziej do mnie przemawia niż poprzednia – dłuższy, spójny tekst widzę dużo ciekawszym. A i treśc zadowalająca.

Następnie mamy długi artykuł Andrzeja Kaczmarczyka o Robocopie i jego wszystkich popkulturowych odsłonach. Ciekawy i dość wyczerpujący, a bodźcem do jego ukazania była zapewne premiera remake'u historii o roboglinie (jeszcze jej nie widziałam, ale pewnie kiedyś z ciekawości obejrzę, choć projekt postaci głównego bohatera zupełnie do mnie nie trafia). Dalej mamy kolejna nawiązanie o Robocopa, tym razem w kontekście popkulturowego wskrzeszenia umarłych w artykule Tomasza Miecznikowskiego. Co do samego tekstu to mam mieszane uczucia, bo niekoniecznie zgadzam się z tezami postawionymi przez autora, ale całość wypada dość interesująco (a całośc jednak bardziej nawiązuje do Frankensteina, niż Robocopa).

Wawrzyniec Podrzucki w „Czerni zieleni” rozprawia się z ekologicznym pesymizmem w science fiction. Pisze, że na chwilę obecną jest on niczym nieuzasadniony, a wręcz tendencje są odwrotne i ładnie swoje zdanie argumentuje. Rzadko zdarza mi się czytać artykuł tego pana, z którym tak bardzo bym się zgadzała.

Dalej mamy tekst poświęcony komiksowi o króliku roninie, czyli serii „Usagi Yojimbo”. Muszę przyznać, że jest to jedna z tych nielicznych serii komiksowych, które może nawet chciałabym poznać, ale kreska zdecydowanie nie jest w moim guście (a i sama seria rozrosła się już do takich rozmiarów, że biedny laik nawet nie wie, od czego miałby zacząć). Natomiast wahających się artykuł z pewnością zachęci.

W cyklu „Fanatstyczny świat” tym razem pojechaliśmy do Izraela. Jest to dopiero pierwsza część dotycząca tego kraju i jak na razie poznajemy rys historyczny izraelskiego fandomu. Muszę przyznac, ze ta wycieczka podobała mi się znacznie bardziej niż poprzednia do Meksyku. Może dlatego, że fandom izraelski nie jest w stanie zamierania i coś tam ciągle się dzieje. A co teraz konkretnie, to przekonamy się w drugiej części artykułu, w następnym numerze.

Po kolejnej porcji wspomnień Macieja Parowskiego (tym razem to raczej refleksje dotyczące procesu twórczego) i „Rycerzach Siedmiu Królestw” w charakterze książki miesiąca, możemy przejść do felietonów. „Etyka żarcia” Rafała Kosika wypada dość słabo, bo odnosi się w dużej mierze do tego, z czego w swoim artykule naśmiewał się Wawrzyniec Podrzucki. Peter Watts dla odmiany zastanawiał się, czy w związku z rosnącym użyciem dronów i elektroniki na polach bitew odpowiedzialność za zbrodnie wojenne nie ulegnie podobnemu rozmyciu jak odpowiedzialność za cokolwiek w dużych korporacjach. Troce przerażająca wizja. Łukasz Orbitowski tym razem pisze o „Livide” jako o horrorze eklektycznym.

Przejdxmy do opowiadań. W tym numerze dominowały teksty spowinowacone z horrorem. Redakcja twierdzi, że jest nim „Nieistotna ofiara profesora Prysypkina” Jarosława Urbaniuka, ale jak dla mnie to po prostu thriller medyczny w formie reportażu. Warsztatowo bez zarzutu, ale mało wyrazisty. „Poglądomat” Bartosza Działoszyńskiego to coś w rodzaju gorzkiej, ironicznej satyry, bardzo, niestety, trafnej. Przypadła mi do gustu dużo bardziej, niż poprzedni tekst tego autora. „Żywoty bóstw śmiertelnych” Marcina Mleczaka być może nie powalają rozmachem fabuły, ale są oparte na ciekawym pomyśle, mianowicie co by było, gdyby historia zależała tylko od wyobrażeń społeczeństwa na jej temat.


Opowiadania zagraniczne w tym numerze ogólnie oceniam o oczko wyżej od polskich. „Dziewczę, które poszło na sushi” Pat Cadigan zdobyło w zeszłym roku nagrodę Hugo, ale szczerze mówiąc, nie uznała bym go za szczególnie wybitne. Owszem, jest to ciekawe połączenie space opery z cyberpunkiem z dodatkiem kontaktu z obcymi (którzy nie są obcy), ale nic poza tym. „Historia naturalna jesieni” Jeffreya Forda to powrót do klimatu grozy i to w japońskich dekoracjach, w typowym dla autora stylu. „Horyzont zdarzeń” Sunny Moraine to znów horror, z motywem nawiedzonego domu tym razem. Dość subtelny – dla mnie więcej w nim było zagubienia głównej bohaterki niż straszenia sensu stricto. Opowiadanie przyzwoite, choć nie wybitne. Na koniec szorcik Celii Friedman „Doskonały dzień”, czyli jeden dzień z życia obywatela mocno cyberpunkowej, ale przez to i bardzo nijakiej dla zainteresowanego, przyszłości. Nic szczególnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...