Kiedy ktoś próbuje ironicznie podsumować pozycję literatury kobiecej względem innych gatunków, często mówi, że jeśli kobieta napisze powieść o życiu codziennym i relacjach grupy bohaterów płci obojga, jest to czytadło dla bab, zaś jeśli taką samą powieść popełni mężczyzna, to już głęboka literatura obyczajowa. Jest to oczywiście znaczne wyolbrzymienie i nie sprawdza się nawet w większości przypadków (każdemu, kto zdoła mnie przekonać, że powieści Nicolasa Sparksa to głęboka literatura współczesna przyznam dożywotnio order z ziemniaka). A ja mam tutaj przypadek Schrodingera, bowiem „Sekretne życie pszczół” jest czytadłem i głęboką powieścią jednocześnie (no, nieprzesadnie głęboką, ale wystarczająco). Musisz przeczytać, aby określić, czym ostatecznie jest dla ciebie.
Opowiada o czternastoletniej Lily, która nie mogąc już wytrzymać z despotycznym i brutalnym ojcem, w końcu ucieka z domu (przy okazji organizując ucieczkę swojej czarnoskórej niani z aresztu). Skoro już jest na gigancie, postanawia dowiedzieć się prawdy o dawno zmarłej matce – za przewodnika posłuży jej obrazek Czarnej Madonny (nie, nie z Częstochowy), z napisaną na odwrocie nazwą miejscowości, jedna z niewielu rzeczy, jakie po rodzicielce pozostały. I w ten sposób Lily trafia do różowego domku trzech czarnoskórych sióstr, zajmujących się produkcją miodu. Będzie tam mogła wylizać psychiczne rany i odnaleźć prawdę nie tylko o matce, ale i o samej sobie.
Akcja powieści rozgrywa się na południu USA lat sześćdziesiątych. Autorka pokazała czas przemian jako wątek nie mniej ważny od przygód Lily – oto czarnoskórzy mieszkańcy Stanów mają wreszcie otrzymać pełnię praw obywatelskich, upaść ma oficjalnie nieistniejący apartheid. Nie wszystkim się to podoba – członkowie komisji wyborczych odgrażają się, że zrobią wszystko, aby uniemożliwić Murzynom głosowanie. Na aktora, który zapowiedział wizytę w kinie z kolorową partnerką, czeka komitet powitalny uzbrojony w styliska łopat, a jeśli jesteś czarny i podpadłeś białemu (o co łatwo, tacy oni są drażliwi), to uprzejma policja zadba o to, aby „poszkodowany” mógł cię pobić w areszcie. Nawet biała dziewczynka mieszkająca z czarnymi kobietami budzi niezdrowe zainteresowanie. To straszny świat, którego pozostałości zostaną, mam nadzieję, jak najszybciej usunięte. Jednocześnie nawet tutaj (a może zwłaszcza tutaj) tym, co pozwala przetrwać i w miarę możliwości być szczęśliwym, jest dobroć, siła i spokój ducha. I przyjazne ramię, które wesprze cię w potrzebie – a jakiego będzie koloru jest już nieistotne.
Lily właśnie takiego ramienia potrzebuje. Po czternastu latach mieszkania z ojcem (w tym dziesięciu bez matki) jest zagubiona, roztrzęsiona i nieszczęśliwa. Na miodowej farmie odzyskuje spokój, dojrzewa do zmierzenia się z trudną prawdą o matce, konfrontacji z ojcem i wejścia w dorosłość. Ponieważ to ona jest narratorem, poznajemy jej życie wewnętrzne z pierwszej ręki – nawet miejsce na pierwszą i trudną miłość się znalazło.
Sama Lily jest zagubioną czternastolatką, natomiast siostry o imionach miesięcy (May, June, August) to trzy bardzo różne charaktery. May przypomina dziecko – zbyt mocno odczuwa cierpienie świata, a najmniejsza nawet przykrość potrafi ją doprowadzić do ataku histerii lub katatonii. Niemniej, jest bardzo pogodna i miła jak na swoje warunki. June ma twardy charakter, jest uparta i stanowcza, co czasem sprawia kłopoty, bo utrudnia jej przyjmowanie do wiadomości faktów oczywistych dla innych. August jest spoiwem, które łączy wszystkich domowników, niczym królowa swoje pszczoły. Silna, mądra, zdaje się zawsze wiedzieć, jak należy postąpić. To ona zajmuje się pszczołami i zdaje się od nich czerpać wiedzę i spokój. W domu sióstr znajduje się jeszcze jedna kobieta, nie mniej ważna, choć drewniana. Ale jej znaczenie zależy wyłącznie od nas.
„Sekretne życie pszczół” to obraz minionego lata, które dla pewnej nastolatki stało się punktem zwrotnym w życiu. Obraz ten namalowany jest językiem prostym, konkretnym, nieowijającym
niczego w bawełnę, ale jednocześnie nie pozbawionym pewnej poetyckości. Nie wiemy, jak dalej potoczą się losy bohaterów – trochę szkoda, ale zamknięcie powieści i tak jest satysfakcjonujące. Wbrew pozorom, jest to świetna książka na Święta – czytać o upalnym lecie wśród mrozu to czysta przyjemność, a w powieści występuje duże stężenie wiary, nadziei i miłości, odpowiednie na koniec grudnia. Tak więc polecam wszystkim, którzy lubią czytać o silnych kobietach i dojrzewaniu do prawdy.
Tytuł: Sekretne życie pszczół
Autor: Sue Monk Kidd
Tytuł oryginalny: The Secret Life of Bees
Tłumacz: Andrzej Szulc
Wydawnictwo: Albatros
Rok: 2009
Stron: 320
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.