Co jakiś czas pojawiają się w blogosferze książkowej głosy, że za dużo u nas nowości, że współpraca z wydawnictwami psuje „prawdziwe” blogowanie, które przecież powinno polegać na odkurzaniu zapomnianych arcydzieł, a nie na opisywaniu nowości podsuwanych przez wydawców. Nie do końca uważam to biadolenie za zgodne z rzeczywistością, bo taka na przykład Procella jest zakochana w starych książkach, a Pyza regularnie pisuje o dość wiekowym już pisarzu SF, nie mówiąc już o czytaniu zakurzonych książek w pewnym tramwaju (acz oni tam trochę inaczej definiują starocie niż ja na potrzeby niniejszego wpisu). Ale prawda, na większości blogów, w tym moim, królują nowości. Jednak to nie tylko wina piszących (i w sumie nie do końca prawda. I właściwie dlaczego „wina”?).
A to wszystko mam zamiar udowodnić, wypisując argumenty w punktach.;)
Dzisiejszą notkę sponsorują leniwce, gdyż pisząc ją odczuwałam głębokie pokrewieństwo duchowe z ich postawą życiową. |
Właściwie czego brakuje nowościom?
Wiecie, nie pożądam, żeby polecano mi starocie – nie czuje takiej potrzeby, choć oczywiście miło jest, kiedy ktoś wygrzebie perełkę. I może dlatego nie rozumiem tego sarkania na nowości. Ostatecznie sama wolę raczej wiedzieć, czy coś, co mogę dostać w księgarni jest warte moich pieniędzy, niż czy spodoba mi się biblioteczna ramotka (w bibliotece niczym nie ryzykuję). I nie widzę w tym niczego złego. Nowości są fajne i łatwo dostępne, więc można je polecać znajomym (w internecie i w realu) z nadzieja, że przeczytają je w jakimś określonym czasie. Rynek książki mamy tak niestabilny, że już książka sprzed dziesięciu lat jest trudna do zdobycia, jeśli w ogóle możliwa – jeśli sami jej nie pożyczymy znajomym, to raczej z nikim o niej nie porozmawiamy. Z nowościami jest łatwiej – a przecież chodzi o to, żeby dyskutować…
Po prostu nie czytacie
Prawda jest taka, że te wszystkie głosy w dyskusji, wyrażające tęsknotę za tym, żeby ktoś im odkopywał perełki z zamierzchłych czasów, jakoś nie przekładają się na liczbę wyświetleń recenzji takich perełek, ani na liczbę komentarzy, jeśli o tym mowa. Typowy przechodzień z gugla będzie szukał raczej notek o nowościach, bo najprawdopodobniej właśnie zastanawia się, czy lepiej kupić książkę A czy B i szuka argumentów. Co do czytelników w miarę stałych… cóż, ja na przykład najczęściej czytam o książkach, które już znam, bo szukam okazji do wymiany poglądów. I jasne czasem się cieszę, kiedy ktoś mi podsunie jakąś perełkę, ale zasadniczo nie jest to coś, czego oczekuję. Za to jako blogerka oczekuję, że moje posty ktoś będzie czytał (jak chyba każdy; ci, co piszą tylko dla siebie, mają blogi prywatne). Jeśli są nieczytane, to tak trochę brak motywacji do tworzenia podobnych. Więc, trochę nie do końca świadomie, piszę o tym, co czytacie.
Staroć w nowych szatkach
Mam wrażenie, że część osób żalących się na same nowościach na blogach widzi tylko ładne okładki, nieszczególnie wgłębiając się w to, co tak naprawdę pod tymi okładkami jest. Bo taki na przykład „Z mgły zrodzony”, którego niedawno recenzowałam, a który pojawił się na rynku jakieś dwa miesiące temu, pierwsze wydanie miał… siedem lat temu (zauważcie, że mówię tu o dacie polskiego wydania. Wydań oryginalnych nie biorę pod uwagę, bo dla osób nieznających języka nie są one żadną alternatywą). W związku z tym, czy książkę obecną na rynku od siedmiu lat ciągle można uznać za nowość? Nie będę się uganiać po antykwariatach czy bibliotekach za książką, którą w ładniejszej wersji mogę bez problemu dostać w księgarni. Niby dlaczego miałabym to robić (pomijając fakt, że niektórych tytułów, wydanych na przykład w latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych jako klubówki po prostu nie da się dostać)?
Właściwie dyskusja na ten temat już chyba wygasła w blogosferze (zastanawiam się czemu. Czyżby jednak natłok wznowień i opinii o nich zadowolił i fanów nowości, i fanów ramotek?), ale lubię sobie czasem wskrzesić trupa. Zwłaszcza, kiedy nie mam co wrzucić na bloga. Dołączycie swoje argumenty do martwej dyskusji?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.