Notka o czerwcowym numerze Nowej
Fantastyki trochę późno, ale miesiąc jeszcze się nie skończył, więc chyba mi
wybaczycie? Myślałam, że poprzedni numer był mocno filmowy, ale ten jest
filmowy jeszcze bardziej. Nie znaczy to jednak, że nie mogłam (ja, która filmy
oglądam okazyjnie i mam wobec nich wymagania średnio rozgarniętego nastolatka –
no, może z pominięciem nagich piersi) nic tam znaleźć.
Filmowy wątek numeru rozpoczyna
Jakub Ćwiek ze swoim „Dniem Dziecka”. W felietonie rozważa, jakie filmy i jak
ma pozwolić oglądać swoim dzieciom (zagadnienie „jak” obejmuje zarówno rodzinne
oglądanie, jak i „niewidzenie” dzieciaków podglądających przez dziurkę od
klucza to, co oglądają dorośli). Potem mamy jeszcze artykuły o „Prometeuszu”,
„Królewnie Śnieżce i Łowcy” oraz „Facetach w czerni 3” – ten ostatni ma
kontekst bardziej kulturowy, niż filmowy. Na dobrą sprawę, wszystkie tezy i
przypuszczenia w nich zawarte można od jakiegoś czasu sprawdzić w kinach. Na
zakończenie wątku filmowego dostajemy felieton Łukasza Orbitowskiego. Od
jakiegoś czasu felietony te orbitują wokół tematyki horroru – tym razem
„Poltergeist” na tapecie – więc mnie ani ziębią, ani grzeją. Co nie oznacza, że
nie są dobrze napisane.
Przejdźmy do tematów
niefilmowych. Z tych pierwszy jest artykuł Wawrzyńca Podrzuckiego o klonowaniu.
Dla mnie nic nowego, ale ja jestem wypaczona zawodowo, więc nie zwracajcie
uwagi. Artykuł może się okazać całkiem ciekawy dla laika (moja osobista prośba
do wszystkich laików, którzy czytali – możecie napisać, jak on się miał do
Waszej wiedzy/wyobrażeń na ten temat? Jestem bardzo ciekawa, jak wygląda stan
wiedzy społeczeństwa na tematy biologiczne.;)). Potem mamy artykuł Wojciecha
Chmielarza, który okazał się bardzo pouczający, bo traktuje o zjawisku, z
którego skali nie zdawałam sobie sprawy. Chodzi mianowicie o świat „Metra
2033”. Oczywiście o powieści słyszałam, ale rozmach projektu okazał się zaiste
spektakularny. Kibicuję mu i mam nadzieję, że jeszcze niejedna dobra powieść
wyrośnie na tym gruncie. Na koniec najsmaczniejszy kąsek – wywiad z uwielbianym
Robertem M. Wegnerem.
Nie możemy zapomnieć o stałej
dawce felietonów, które nie załapały się do wątku filmowego. Na pierwszy ogień
– tekst Rafała Kosika o nieuchronności rozwoju i jego kierunku, jaki już
zdążyliśmy, my, ludzkość, wybrać (a który mogłaby zmienić chyba tylko
katastrofa o charakterze globalnym). To już drugi z kolei felieton, w którym
absolutnie zgadzam się z autorem – źle ze mną. Z kolei Watts oddaje czytelnikom
czwartą i ostatnią część swojego mini cyklu pt. „Dlaczego z naukowców kiepscy
fantaści”. Tym razem tłumaczy, dlaczego nadmiar wiedzy szkodzi. Osobiście znam
ten ból z perspektywy rysownika – podczas, gdy ludzie wydają westchnienia w
stylu „jaki piękny i pomysłowy rysunek smoka” ja zastanawiam się, co powie opór
powietrza na te dziwaczne dzyngulce na głowie bestii… Zaś Michael Sullivan poucza ewentualnych przyszłych pisarzy, jak pisać dialogi.
Ale może przejdźmy do
najważniejszej części, czyli opowiadań. Muszę przyznać, że polskie teksty, mimo
jednego znanego nazwiska, jakoś mnie nie zachwyciły. Trzy króciutkie historyjki
Bartosza Działoszyńskiego pod wspólnym (?) tytułem „Bunt maszyn” jakoś nie
przypadły mi do gustu. Raz, że sposób przedstawiania ich przez autora zupełnie
nie współgra z moim spektrum odbioru, dwa, nie przepadam za aż takimi
miniaturkami. „Głód” Anny Brzezińskiej pokazał to, co w dość charakterystycznym
stylu autorki najlepsze, ale historia chłopca, który znajduje w lesie szkielet
anioła i wiąże się z nim jakąś dziwaczną więzią mnie nie porwała. Raczej nie
zapoznam się z książką, jakiej opowiadanie ma być fragmentem. „Wydarzenia
radomskie” Damiana Drabnika są napisane bardzo zgrabnie i warsztatowo nie da
się temu debiutanckiemu tekstowi nic zarzucić, niemniej też nie przypadł mi do
gustu. W tym przypadku (tak jak i częściowo w przypadku tekstu Brzezińskiej)
odpowiedzialna za taki stan rzeczy była atmosfera grozy – nie do przeskoczenia
dla takiej antyfanki horrory, jak niżej podpisana.
Dużo bardziej przypadły mi do
gustu teksty zagraniczne. Jeffrey’a Forda poznałam przy okazji czytania
„Fizjonomiki”. W jego „Życiu na dnie” da się odczuć podobny,
psychodeliczno-groteskowo-surrealistyczny klimat rodem z koszmarnego snu, tyle,
że w dużo większym stężeniu, niż w powieści. Kto by pomyślał, że można w taki
sposób pisać o kryzysie. Ken Liu dał się poznać w kwietniowej Nowej Fantastyce
i wtedy wypadł bardzo dobrze, ale „Papierowa menażeria” przewyższa tamto opowiadanie co najmniej o głowę. Rzadko
w tak krótkim tekście znajdzie się tyle emocji, tyle tematów i tak sugestywna,
choć prosta historia (autor pod względem
oszczędności słowa i gry na emocjach przypomina mi nieco Ursulę K. Le Guin, ale
cicho sza, bo jeszcze się zepsuje i stracę resztki autorytetu za takie
porównanie). Czekam na kolejne opowiadania, a najlepiej powieść. Charlie Jane
Anders oparła swoje „Sześć miesięcy trzy dni” na pomyśle, który streściła już w
pierwszym zdaniu „Widzący przyszłość mężczyzna umawia się na randkę z
dziewczyną, która potrafi przewidzieć wszystkie możliwe przyszłości”. Wyszedł
odważny i ciekawy eksperyment myślowy, również pełen emocji, choć mniej
wyrazisty, niż opowiadanie Kena Liu.
Dla mnie siłą czerwcowego numeru
Nowej Fantastyki były zagraniczne opowiadania. Kto nie czytał, niech żałuje.
Jak już pisałam u siebie, dla laika (ani w szkole podstawowej ani średniej o genetyce na biologi nie było mówione,a potem to już poszłam w kompletnie inną stronę) tekst o klonowaniu świetny.
OdpowiedzUsuńOpowiadania polskie odbieramy kompletnie inaczej, ale przy zagranicznych zgodne jesteśmy co do Liu i Anders. Tyle że co do Liu to chyba wszyscy są zgodni: rewelacja :)
Właśnie przeczytałam Twoją opinię o numerze - "Papierowa menażeria" i mnie wycisnęła łzy z oczu. Tym razem kompletnie nie wiem, co wszyscy sądzą, bo ostatnio nie miałam czasu na czytanie blogów i dopiero nadrabiam.^^'
UsuńNie jestem do końca laikiem, ale i dla mnie tekst o klonowaniu był bardzo fajny. Zresztą możesz porównać nasze wrażenia z omówieniem u mnie na blogu :P Opowiadania polskie również dla mnie były gorsze od zagranicznych, a "Papierowa menażeria" - majstersztyk.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam teraz Twoją opinię i w sumie zdziwiły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze: jak bardzo różnorodna może być interpretacja opowiadania Forda, a po drugie, jak bardzo różni się nasze osadzenie w czasie i miejscu opowiadania Brzezińskiej. Dla mnie to raczej zabór rosyjski.;) Co do reszty, to mamy zadziwiająco podobne wrażenia.:)
UsuńJeśli chodzi o artykuł o klonowaniu, jestem laikiem w tej sferze, choć co prawda miałam na ten temat na zajęciach w szkole, ale to, co zostało nam wówczas przekazane, troszkę mija się z tym, co przeczytałam ostatnio. Po pierwsze nigdzie nikt wcześniej nie napisał, że klony mogą a nawet będą na pewno różnić się od siebie. To bardzo ciekawe, bo do tej pory byłam przekonana, że będą niemalże identyczne, jak bliźnięta. To burzy mit, który powszechnie jest wykorzystywany i w filmach i w książkach. Po drugie, to ile jest przed nami zatajane... czasem może przerazić. W co człowiek ma zatem wierzyć? Komu ufać? Paranoicznie to brzmi, ale... w pewnym sensie, coś w tym jest. (to również a propos artykułu o Mężczyznach w czarnych garniturach i okularach przeciwsłonecznych)
OdpowiedzUsuńW szkole to generalnie zazwyczaj mówią, że klonowanie to jest przeszczepienie jądra A do komórki B i wszczepienie tego do macicy organizmu C, co daje nam naturalną kserokopiarkę.;) A tymczasem klonowane koty mają nawet inny kolor sierści (a przynajmniej układ plam u łaciatego osobnika). Co do facetów w czerni, to przy czytaniu tekstu od razu przypomniała mi się pewna świetna książka - "Zagubione i odnalezione". To zbiór opowieści niesamowitych i współczesnych mitów, które autorzy postanowili z jednej strony gruntownie udokumentować (relacje, wywiady, czasem nawet kroniki policyjne), a z drugiej jak najbardziej racjonalnie wyjaśnić. O mężczyznach w czerni jest tam cały rozdział. Muszę ją w końcu podprowadzić bratu, on się i tak brzydzi książkami.;)
UsuńZaiste, fajny numer
OdpowiedzUsuńHi hi hi, kolejny numer jest jeszcze bardziej filmowy xD Przy lekturze NFu na pewno zwrócę uwagę na artykuł o klonowaniu.
OdpowiedzUsuń