Muszę przyznać, że na literaturze arabskiej znam się jeszcze mniej, niż na literaturze Dalekiego Wschodu (która to znajomość opiera się na bodajże trzech czy czterech pozycjach o tamtym regionie lub z tamtego regionu…). Kulturą arabska też się nigdy nie interesowałam. Niemniej jednak, kiedy nadarzyła mi się okazja zapoznania z „Sezonem migracji na północ”, nie omieszkałam spróbować. Z kronikarskiego obowiązku stwierdzę, że wpływ na wybór powieści miało zarówno egzotyczne pochodzenie, jak i przepiękna okładka w moim ulubionym, turkusowym kolorze.
Po latach studiów w Europie młody Sudańczyk wraca do rodzinnej wsi. Wśród witających go mieszkańców zauważa kogoś obcego – zagadkowego, starszego mężczyznę. Rozpytawszy o niego w wiosce, dowiaduje się, że mężczyzna nazywa się Mustafa Sa’id i że osiedlił się tutaj pięć lat temu. Jakiś czas później Mustafa wyjawia naszemu bohaterowi swój sekret: on również studiował i pracował w Europie, zdobył tam nawet w latach dwudziestych XX wieku sławę jako ekonomista. Jego kontakt z Zachodem miał jednak tragiczne skutki i pozostawił w sercu jedynie zgliszcza…
Niezwykle trudno jest mi pisać o tej książce. At-Tajjib Salih odmalowuje obrazy spokojnej sudańskiej wioski w zakolach Nilu, która mimo że przejmuje to i owo z dobrodziejstw cywilizacji pozostaje niezmienna (do tego stopnia niezmienna, że nawet brutalna tragedia nie jest w sanie nikogo poruszyć). Wszystkie te obrazki są niezwykle piękne i liryczne nawet, ale budzą we mnie niepokój. Mam wrażenie, że nieskończona ilość treści ucieka mi dlatego, że będąc wychowaną w innej kulturze, nie mogę ich rozszyfrować. Tracę wiele z tego, co autor chciał przekazać.
A przekazać chciał dużo: parę słów o sytuacji w Afryce postkolonialnej, kilka obrazków z życia sudańskich wsi, nieco o dzikiej, bezlitosnej przyrodzie, ale przede wszystkim opowieść o starciu kultur zachodu i wschodu (czy też, w sensie geograficznym, południa) z którego okaleczone wychodzą obie strony. I to właśnie ostatnie zagadnienie staje się przyczyną, tłem i tematem dramatu.
Język autora jest piękny, narracja jednak sprawia czytelnikowi pewne trudności: przede wszystkim brak jej chronologicznej ciągłości, częste są przeskoki czasu czy niespodziewane retrospekcje i trzeba nieco wysilić pamięć i wyobraźnię, aby się w tym wszystkim połapać. Niemniej jednak taki styl tworzy niepowtarzalny klimat powieści.
Słówko jeszcze o wydaniu. To moje pierwsze spotkanie z książka wydawnictwa Smak Słowa i muszę przyznać, że jestem zachwycona starannością i smakiem, z jakim zajęto się tą pozycją. Piękna grafika okładki o idealnie prostej, a jednocześnie harmonizującej z treścią książki zawartości wprost urzeka czytelnika. A jeśli dodać do tego szyte kartki, czytelny układ i pieczołowitą redakcję tekstu oraz świetnie dobrane motywy, to człowiek dochodzi do wniosku, że warto wydać te 32 złote.
Podsumowując, sama nie wiem, co o tej książce myśleć. Miłośnicy literatury afrykańskiej i arabskiej z pewnością powinni ją przeczytać. Co do pozostałych czytelników, sądzę, że każdy powinien sam podjąć decyzję - niech zmaga się z obcą kulturą na własne życzenie.
Tytuł: Sezon migracji na północ
Autor: At-Tajjib Salih
Tytuł oryginalny: Mausim al-hidżra ila asz-szimal
Tłumacz: Jacek Stępiński
Wydawnictwo: Smak Słowa
Rok: 2010
Stron: 136