Gdy zaczynałam czytać tę książkę, z piersi mej łabędziej wyrwało się westchnienie rezygnacji. Pierwsza myśl: „Łeee, znowu coś o komunizmie”. Dla niektórych może byłaby to zachęta, ale ja należę do ludzi, którzy ani trochę nie potrafią się wczuć w realia Polski Ludowej (znane mi li tylko z literatury i filmu). Nie bawi mnie „Miś”, martyrologia opozycjonistów wręcz nadludzkimi metodami uwypuklana w literaturze jakoś do mnie nie przemawia. Liczyłam się więc z koniecznością ciężkiej orki na ugorze, bo książka z DKK i przeczytać trzeba. Kiedy skończyłam, doszłam jednak do wniosku, że „Excentrycy” Włodzimierza Kowalewskiego mówią o bardzo wielu rzeczach, ale o komunizmie chyba najmniej.
Późne lata pięćdziesiąte. Wanda, czterdziestotrzyletnia dentystka, obsługuje pacjentów ciechocińskich uzdrowisk. Pewnego ranka otrzymuje list od brata z Wielkiej Brytanii. Fabian pisze w nim, że wraca do kraju. Jak pięćdziesięcioletni muzyk jazzowy zniesie powrót z kraju zgniłego kapitalizmu do Polski Ludowej? Czy w ogóle zechce wpasować się w ramki, które władza ma przygotowane dla każdego? I jak się odnajdzie w kompletnie obcej rzeczywistości z tym, co dla niego najcenniejsze: swingiem? A może przyniesie nadzieję i zastrzyk energii w skostniałą materię ciechocińskich uzdrowisk?
Jest to książka o ludziach, którzy tęsknią. Nie za wolnością patriotyczną i patetyczną, ani im się śni zbrojnie ruszać z odsieczą uciśnionej ojczyźnie. Zresztą, są już przeważnie w wieku, który skutecznie uniemożliwia takie zrywy. Tęsknią za światem, który przeminął, który bezpowrotnie utracili. Za pstrokatym tłumem, który szturmował w sezonie Ciechocinek. Za barwnym życiem towarzyskim przedwojennej Warszawy. Za nietuzinkowymi ludźmi, których nowy porządek skutecznie wygubił. Wreszcie za muzyką, którą kiedyś grali.
I ta tęsknota, pogoń za utraconym światem, za zagubionym sensem daje im impuls do działania. Przy pomocy Fabiana, który jeszcze nie zdążył przesiąknąć ludową beznadzieją i szarością, zakładają big band jazzowy, który pozwala nieco ubarwić rzeczywistość. Co z tego, że jest to ubarwianie fikcyjne, złudne, które na skalę krajową niczego nie zmieni? A może to wszystko w ogóle była tylko fikcja, w którą kilka osób bardzo chciało uwierzyć? W końcu „fikcje są jak antymateria (…) potrafią wybuchać, wchłaniać i niszczyć prawdziwe życie.”[301] Ale czy to zawsze jest niesłuszne?
Pan Kowalewski urzekł mnie tą powieścią, która jest też opowieścią o miłości do sztuki. I tę miłość do jazzu widać w sposobie, w jaki autor o nim pisał. Styl jest barwny i soczysty, ma w sobie coś z klasyków, jakąś iskrę, która sprawia, że czytelnik wie, iż ma do czynienia z literaturą, a nie z miłym czytadłem. Rzadko zdarza mi się obcować z takim stylem, tym bardziej doceniam „Excentryków”.
Tę pięknie wydaną pozycję polecam wszystkim miłośnikom dobrej powieści. Jest to bowiem nieliczna z powieści współczesnych, która ma do opowiedzenia ciekawą historię. O wielu rzeczach i z wieloma ciekawymi epizodami. Ma nawet szczyptę ironii, a także ciepła i humoru, który niewątpliwie przyda się na długi zimowy wieczór.
Tytuł: Excentrycy
Autor: Włodzimierz Kowalewski
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok: 2007
Stron: 319
Jestem pod wrażeniem Twojego warsztatu literackiego, opowieści o książce i swoje zdanie na temat danego dzieła, które nie narzuca czytelnikowi gotowego zdania.
OdpowiedzUsuńSama także jestem molem książkowym i zajmowałam się streszczeniami. Życzę Ci wytrwałości w tym, co robisz, bo Twoja praca jest genialna z tego co czytam z posta na post.
Dodałam Cię do ulubionych :)
Marudna Neko - dziękuję, bardzo mi miło.^^ Tym bardziej, że pochwała od mola niezrzeszonego w blogowej braci. Mam nadzieję, że mój blog będzie Ci się podobał jeszcze długo (tzn. nie obniżę poziomu) i że odezwiesz się czasem.:)
OdpowiedzUsuńMam blog, ale taki bardziej prywatny i taki..o niczym ^^.
OdpowiedzUsuńMarudna Neko - to podziel się linkiem, chętnie zajrzę. W Twoim profilu na G+ nie znalazłam.:( chyba, że chodzi o G+.:)
OdpowiedzUsuń