Muszę przyznać, że powierzchowność „Dzieci demonów” nie przekonałaby mnie do bliższego zapoznania się z książką. Ilustracja na okładce przywodzi mi na myśl kiepskie anime i jeszcze ten pretensjonalny tytuł... A potem przeczytałam pierwsze zdanie i już nie mogłam pozostać obojętna.
„Mój mąż i ja umieściliśmy głowę z ciała, które znaleźliśmy, na wysokiej skale, gdzie zawsze będzie na nią padało światło słońca i księżyca.”[7] Takie są pierwsze słowa opowieści. Mówi to jedna z Wędrowców Erin, której imię ani razu nie padnie – tylko w wilczej mowie można je wymówić. W istocie, wędrowcy bardziej są wilkami niż ludźmi, chociaż potrafią przybierać obie formy. Ich zadaniem jest zabijanie demonich pomiotów, do tego pobłogosławiła ich bogini Erin. Pomioty rozsiewają skazę wszędzie tam, gdzie się pojawią. Stanowią zagrożenie, dlatego trzeba je niszczyć. Nie zawsze są złośliwe i nieludzkie i nie zawsze chcą szkodzić, Wędrowcy jednak nigdy nie mają dylematów. Czyż wilki kiedykolwiek rozwodzą się nad moralnością ofiary, którą ścigają?
Teraz ścigają Rachel i Salvatore, których historię poznają dzięki wspomnieniom Jony – to jego głowę położyły na wysokiej skale. Dzięki błogosławieństwu Erin, wilczyca może podążać ścieżkami jego myśli i odnaleźć inne pomioty, które spotkał. Ścieżki prowadzą do Psiej Ziemi – wielkiego miasta. To nie jest miejsce dla wilków, ale tamtejsi ludzie dali się zwieść. Wędrowcy muszą naprawić ich błędy.
Ta powieść to zapis śledztwa. Śledczy mogą się nam wydać zimni i bezduszni, gdyż mimo że widzą, jak bardzo ich ofiary starały się normalnie żyć, nie czują litości. Ale to nie tak – Wędrowcy są po prostu inni, obcy ludziom tak samo, jak wilki wyjące nocą do księżyca. I za to, że autor potrafił przedstawić tą obcość, jestem pełna dla niego szacunku. Trzeba wiele umieć, żeby uczynić relację istoty tak różnej od zwykłego człowieka zrozumiałą i ciekawą. Tego mało kto próbuje, a tyko nielicznym z tej garstki się udaje. Tu mamy przykład jednej z owych nielicznych udanych prób.
Kolejną rzeczą, jaką podziwiam, jest mistrzowskie użycie narracji pierwszoosobowej. Wędrowczyni opowiada wszystko w sposób niezwykle charakterystyczny, wprowadzając niepowtarzalny klimat. To tym bardziej niesamowite, że ze wszystkich postacie występujących na kartach powieści, o niej wiemy chyba najmniej. Autor jednak jej pierwszoosobowe relacje przeplata tymi z perspektywy osoby trzeciej. Wtedy to również wilczyca mówi, ale relacjonuje nam cudze wspomnienia, które Erin w swej łaskawości pozwoliła jej zobaczyć. Te dwa sposoby opowiadania świetnie ze sobą współgrają.
Klimat opowieści również jest niesamowity. Czujemy miłość wilków do lesistych wzgórz, które obowiązki każą im opuścić. Czujemy odrazę do dusznego, brudnego miasta. Czujemy strach dzieci demonów przed wykryciem i odór ich żrącej krwi. Atmosfera miejsc i uczucia bohaterów udzielają się czytelnikom i to jest najlepszy argument potwierdzający wysoką jakość powieści. Drugim jest fakt, że nic tutaj nie jest jednoznaczne.
Jeszcze kilka słów o technikaliach. O okładce wspominałam już wyżej. Za to wnętrze książki jest zdecydowanie wysokiej jakości, nie tylko pod względem treści. Tym razem czytelnik dostaje biały papier, co dla mnie zawsze jest plusem. Dodatkowo udało mi się wykryć tylko kilka literówek, co jest znakiem, że to najbardziej dopieszczona książka z Serii Nowej Fantastyki.
Polecam wszystkim, którzy lubią książki mniej proste, niejednoznaczne i ciekawe. Zwłaszcza tym, którzy dodatkowo uwielbiają duszny klimat i oryginalne rozwiązania. Ubolewam jedynie, że powieść kończy się w momencie, kiedy wszystkie zagadki dopiero zaczynają się wyjaśniać. Ale to dopiero pierwszy tom trylogii, więc pozostaje mi z niecierpliwością czekać na drugi.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Prószyński i s-ka. Dziękuję!
Tytuł: Dzieci demonów
Autor: J. M. McDermott
Tytuł oryginalny: Never Knew Another
Tłumacz: Kamil Lesiew
Cykl: Psia Ziemia
Wydawnictwo: Prószyński i s-ka
Rok: 2012
Stron: 270
Książkę właśnie czytam i jestem chyba na 69 stronie :) Na razie jest okej, a też myślałam że nie przypadnie mi do gustu ;] Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRównież jestem w trakcie lektury. Działa na mnie dziwna poetyckość języka, jakaś siła tkwi w tych przecież tak surowych opisach. Mimo, że tak mała objętościowo, bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńCzytałam i podobało mi się bardzo jak już się wciągnęłam w opowieść. Tylko się jakoś tak za szybko skończyło:(
OdpowiedzUsuńA co o okładki - faktycznie niezbyt trafiona. Na stronie autora widziałam okładkę oryginalnego wydania - zdecydowanie lepsza...
Jutro lub w poniedziałek zamierzam zabrać się za lekturę tej książki. Czuję, że spędzę z nią bardzo miły czas.
OdpowiedzUsuńChcę... Daj! :D
OdpowiedzUsuńCassiel - miłej lektury:)
OdpowiedzUsuńEdyta - właśnie, ta prosta poetyckość języka jest fenomenalna.:)
anek7 - ano szkoda, ale pocieszam się, że będą jeszcze dwie części (druga po angielsku albo już wyszła, albo wyjdzie niedługo). W sumie to liczyłam na zamknięcie przynajmniej części wątków, ale nic z tego...
Polska okładka przypomina mi skrzyżowanie senty z narratorką i wychodzi taki ni pies, ni wydra. Swoją drogą, zastanawia mnie ta wilcza skóra, z uporem maniaka umieszczana przez narratorów na ilustracjach. Czy tylko ja rozumiem wyrażenie "naciągnęliśmy wilcze skóry na plecy" metaforycznie?
Aria - jak będziesz grzeczna.:P
Z każdą recenzją jest mi lżej, że nie tylko ja doceniam tę niepozorną książkę. Tyle, że okładka w życiu nie skojarzyłaby mi się z anime - z miejsca byłam nią oczarowana. :)
OdpowiedzUsuńZ nowym rokiem obiecałam sobie, że raz w miesiącu będę kupować interesujące mnie tytuły (Głównie z fantastyki, choć.. chcę wziąć się za za serię o Herkulesie Poirot ale o tym kiedy indziej). Pierwszy miesiac minął mi tak, że jedną książkę pożarła, drugą książkę pożarłam, dlatego postanowiłam czytać książkę, którą kupił mój narzeczony i odłożył, jednak owa książka będąc "opasłym tomiskiem" (zdanie ludzi, którzy mnie z nią widzą) rozprasza mnie w nauce na sesje. Wniosek? Zbankrutuje na książkach.
OdpowiedzUsuńCzemu o tym mówię, to wyjaśnię w stosownym czasie, a co do książki: Tak, lubię animy. Jestem co do nich równie wybredna co do książek- niezbyt proste, niezbyt "rozmemłane", czasami krwawe, muszą być z ikrą i coś wnosić do mojego życia. Okładka "Dzieci demonów" przywiodła mi na myśl pewną animę, choć moim zdaniem kiepską, ale tak jakoś dotykającą mojej nutki w sercu. Ale jeśli rzeczywiście fabuła jest tak wciągająca jak mówisz, piszę się na to. Zapis z śledztwa? Dla mnie bomba tym bardziej!
I powiem Ci, z Twoją recenzją poczuje się o wiele lżej w dwóch wymiarach: a) że to skróci moje męki w Empiku gdzie spędzam czas na czytaniu tyłu książek i b) uszczupli mój i tak uszczuplony portfel.
I o czym już wyżej wspomniałam: chyba będę musiała postanowienie zmienić na min 3 książki miesięcznie..:P
Chyba jest to jedna z bardziej udanych książek w tej serii :)
OdpowiedzUsuńALe za krótka, oj za krótka :(
Moreni - ustawiam się w kolejce do pożyczenia tego tytułu : )
OdpowiedzUsuńZachęciłaś! Też początkowo odstraszał mnie tytuł, no i nie najlepsza okładka, więc postanowiłam poczekać do ukazania się jakiejś wiarygodnej recenzji. :) No i koniec końców, wychodzi na to, że muszę po "Dzieci demonów" sięgnąć. I tylko szkoda, że to kolejna książka, która ma mieć dalsze części. Brakuje mi w tej serii wydawniczej większej ilość 'zamkniętych' powieści.
OdpowiedzUsuńAgna - po przeczytaniu Twojej recenzji doszłam do wniosku, że właśnie w kwestii okładki najbardziej nasze zdania się różnił (swoją drogą, nie ma chyba nikogo, kto uznałby okładkę za neutralną - wszyscy albo się zachwycają, albo uważają za co najmniej kiepską).
OdpowiedzUsuńMarudna Neko - He he, identyczne postanowienie miałam w zeszłym roku. Trzymało się, dopóki nie otwarto w moim mieście nowej Taniej Książki. A zauważ, że mnie dodatkowo wspierano egzemplarzami recenzenckimi... A co tam narzeczonemu podebrałaś?:)
Co do anime, też jestem wybredna. Przede wszystkim kreska musi mi się podobać (w ogóle ładne efekty wizualne to główna rzecz, której oczekuję od filmu). Rozmemłanie jestem w stanie wybaczyć w przypadku produkcji humorystycznych, a krew mi nie przeszkadza, jeśli jest w rozsądnych ilościach (zboczenie zawodowe biologa - przy oglądaniu Helsinga strasznie psioczyłam na te absurdalne ilości...). Okładka mi się skojarzyła głównie dlatego, że te uszy postaci na niej to tak jakby cecha charakterystyczna dla mangi - zwłaszcza, jak się patrzy z daleka i nie widać, że twarz jest narysowana "normalnie".
Fabuła jest świetna, choć troszkę trwa, zanim się czytelnik połapie w zmianach narracji - ale potem nie można się oderwać. Cieszę się, że pomogłam podjąć decyzję.:) Z uszczuplenia zasobów finansowych trochę mniej.
I popieram pomysł założenia bloga książkowego.;)
Silaqui - zgadzam się. Z oboma zdaniami.:)
Wilk Stepowy - :-)
Oceansoul - cieszę się, że zachęciłam. Naprawdę warto przeczytać.:) Mi w sumie też brakuje zamkniętych całości(w sumie, gdyby wszystkie części "Psich Ziem" były objętości pierwszej, można by się pokusić o omnibus. Problem w tym, że trzecia jeszcze nawet nie powstała...), a i jakimś dobrym zbiorem opowiadań bym nie pogardziła...
Pierwszy akapit Twojej recenzji zawiera dwa czynniki, które odrzucają mnie od serii NF: infantylne okładki i kiepskie tytuły.
OdpowiedzUsuńViginti Tres - Ale czasem warto zajrzeć do środka, np. w tym przypadku.;) (I te okładki nie zawsze są infantylne, np. w "Wichrach Archipelagu" nie była;))
OdpowiedzUsuńUogólniłam. ;)
OdpowiedzUsuńSkończyłam czytać, spisałam wrażenia i dopiero odważyłam się zajrzeć do Twojego tekstu. I całe szczęście, bo dawno nie miałam z nikim tak zbieżnych wrażeń i upodobań - gdybym już nie napisała własnego tekstu, pisząc go wciąż miałabym wrażenie, że się sugeruję Twoją recenzją :)
OdpowiedzUsuńNarracja pierwszoosobowa, ale w sumie w liczbie mnogiej, ten dystans do wydarzeń, relacja ze śledztwa jako forma do opowiedzenia historii i niesamowity klimat składają się na naprawdę wartą uwagi pozycję. Chyba jedna z ciekawszych i bardziej klimatycznych w serii :)
Wielce mi się podobało
OdpowiedzUsuń