Recenzję sponsoruje Serenity, która pożyczyła mi książkę.:)
Anna Kańtoch to autorka znana
dość w polskim światku fantastycznym. Uważa się ją za autorkę dobrej prozy,
która co prawda nie pisze wiele, ale za to solidnie. I choć czasem trudno było
powiedzieć, do jakiego podgatunku fantastyki należy jej twórczość, zawsze była
to niewątpliwie fantastyka. Pani Anna postanowiła niedawno nieco wyłamać się z
konwencji – stworzyła powieść, która nie tylko nie mieści się w którymkolwiek
podgatunku fantastyki, ale sama jej przynależność do tej frakcji jest
dyskusyjna. Porozmawiajmy więc o „Czarnem” („Czarnym”?).
Cóż więc dostaje czytelnik?
Zacytuję może z okładki, bo wydawca bardzo ładny blurb stworzył, nic dodać, nic
ująć:
„Czarne to letnisko, gdzie spędza wakacje rodzina bohaterki książki. Opowieść, w którą wplatają się dramatyczne losy Jadwigi Rathe – muzy ojca narratorki, rozgrywa się w letnie miesiące lat: 1893, 1914 i 1935. Warszawskie kawiarnie, spotkania w Towarzystwie Spirytystycznym, leniwa atmosfera podwieczorku w starym dworku i budzący się erotyzm nastolatki tworzą niepowtarzalny klimat powieści. Czytelnik powoli odkrywa, czym tak naprawdę są wspomnienia narratorki i jaką tajemnicę skrywa rok 1863, rok Powstania.”
Ładnie powiedziane, prawda? Sporo
i jednocześnie nic.
Zacznijmy może od bohaterów, bo są
oni najważniejszym elementem historii. Główna bohaterka, kobieta zdawałoby się
po trzydziestce, ale najwyraźniej wyglądająca dużo młodziej, jest osobą o
niezwykłej wrażliwości. Ciągle otaczają ją dziwne zjawiska, czas ulega
nietypowym zawirowaniom, a wspomnienia i rzeczywistość często występuje
równolegle. Jednocześnie wiadomo, że w młodości przeżyła tragedię, która
odcisnęła się głęboko w psychice – poznajemy ją w (nie pierwszym z
odwiedzonych) sanatoriów dla nerwowo chorych. Dodatkowo całą opowieść poznajemy
z jej ust, nie może więc być mowy o jakimkolwiek obiektywizmie. I co ma biedny
czytelnik z tym fantem zrobić? Uwierzyć narratorce, że jest osobą o niezwykłej,
choć bardzo kłopotliwych zdolnościach i że podobne zdolności nie są niczym
rzadkim, choć ich posiadacze nieczęsto zdają sobie z nich sprawę? Czy przyjąć,
że trauma z dzieciństwa na zawsze zniszczyła jej umysł i czytać „Czarne” jako
zapis majaków chorego mózgu?
Nie wiem, jak inni, ale mnie
takim wyborem narratora autorka na dzień dobry kupiła. Co prawda w epickiej
fantastyce z wieloma wątkami cenię raczej narratora konkretnego, nie bawiącego
się w kalanie własnej wiarygodności, ale od czasu do czasu wątpliwości są mile
widziane. Zwłaszcza w książkach, których akcja odgrywana jest w raczej
kameralnym gronie postaci i które mają ambicję wymknąć się sztywnym ramom
gatunku (dowolnego, nie zawężajmy do fantastyki). „Czarne” jest właśnie taką
powieścią – niejednoznaczną, zagmatwaną, nie podsuwającą łatwych rozwiązań i
brak wiarygodnego narratora bardzo dobrze współgra z resztą.
Pozostali bohaterowie zdają się
odgrywać rolę statystów w opowieści panny Rec. Pojawiający się we wspomnieniach
rodzice są tylko częścią dekoracji. Bracia o niezwykłych zdolnościach to główna
część wspomnień z dzieciństwa, ale obecnie mogliby w zasadzie nie istnieć.
Reszcie bohaterów dostały się tylko jakieś mniej ważne epizody – poza Jadwigą
Rathe. Ona odgrywa rolę nemezis narratorki. Panna Rec próbuje nie tylko
rozgryźć zagadkę tajemniczej śmierci aktorki, ale także dotrzeć do natury własnych
z nią relacji. To drugi jest znacznie bardziej fascynujące.
Klimat całej opowieści jest
oniryczny, język zaś, jakim autorka nam ją opowiedziała jest lekki, poetycki,
choć nie do przesady. Mam wrażenie, że „Czarne” pasowałoby nie tylko do serii
„Kontrapunkty”, ale także do „Archipelagów” wydawanych przez zupełnie
niefantastyczne wydawnictwo. Powieść jawi mi się raczej jako realizm magiczny,
niźli fantastyka.
Cóż, polecam – zarówno fanom
fantastyki nietypowej, jak i tym, którzy za gatunkiem w ogóle nie przepadają.
Warto poznać.
Tytuł: Czarne
Autor: Anna Kańtoch
Wydawnictwo: Powergraph
Rok: 2012
Stron: 264Książka przeczytana w ramach wyzwania "Od A do Z".