Pewnej burzowej nocy w Kalkucie przychodzi na świat dwoje dzieci: chłopczyk i dziewczynka, bliźnięta. Grozi im wielkie niebezpieczeństwo, toteż krewni postanawiają je rozdzielić, łudząc się, że to dzieciom pomoże. Szesnaście lat później Ben, który właśnie wchodzi w dorosłe życie, przypadkiem dowiaduje się, że ma siostrę. Wraz z siostra wraca koszmar z przeszłości i Ben z oddanymi przyjaciółmi, staje w obliczu wielkiej zagadki. Zagadki, której nierozwiązanie przypłaci niechybną śmiercią, a która wiąże się z jego ojcem, spalonym dworcem kolejowym i upiornym, płonącym pociągiem.
Fabuła wykazuje wiele podobieństw do „Księcia Mgły”, więc czytelnik znający go będzie pozbawiony wielu niespodzianek, w porównaniu z pierwszym spotkaniem z autorem. Nie przeszkadzało mi to jednak, chociaż sprawiło, że miałam mniej radości z czytania o przygodach bliźniąt. Zrekompensował to klimat opowieści: duszne noce Kalkuty, jej nieustanne, monsunowe deszcze i nieprzerwane zagrożenie ze strony ognia wraz z upiorną, płonącą lokomotywą tworzą atmosferę najlepszych opowieści o duchach.
Klimat i barwny, plastyczny język, jakim posługuje się autor to największe atuty książki. Kiedy Zafon o czymś pisze, od razu widzę to oczyma wyobraźni. Skoro twórca już w tych pierwszych powieściach miał tak sprawne pióro, nie mogę się doczekać, cóż takiego mi zaprezentuje w dojrzalszych dziełach.
Napisałam krótko, bo po recenzji „Księcia Mgły” do „Pałacu Północy” niewiele mogę dodać. Jest to przednia powieść młodzieżowa, może trochę mało odkrywcza, ale świetna w czytaniu. Polecam wszystkim, bo to świetna lektura na jeden, dwa wieczory.
Tytuł: Pałac Północy
Autor: Carlos Ruiz Zafon
Tytuł oryginalny: El Palacio de la Medianoche
Tłumacz: Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodán Casas
Wydawnictwo: MuzaRok: 2011
Stron: 288