piątek, 18 stycznia 2013

Dla moli - "Stowarzyszenie miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek" Mary Ann Shafer, Anne Barrows


Są takie książki, których tytuły nas urzekają. Są wstrząsające, nietypowe, wpadające w ucho, urocze, albo wszystko na raz. Książka z pań Shaffer i Barrows zdecydowanie należy do tych, których tytuły urzekają. Bo czyż można przejść obojętnie obok „Stowarzyszenia Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek”?

Juliett jest pisarką, która wyrusza w trasę promującą jej najnowszą książkę. Jest to jej pierwsza książka powojenna – zbiór felietonów które w czasie wojny publikowało jedno z londyńskich czasopism. Niedawno skończyła się II wojna światowa i cała Europa liże rany, a zbiór humorystycznych tekstów najwyraźniej w tym pomaga, przynajmniej Anglikom. Czas jednak poszukać tematu do nowej powieści. List od obcego mężczyzny i nowi znajomi z Wysp Normandzkich wydatnie w tym pomogą.

Autorki zdecydowały się na bardzo nietypową obecnie formę – stworzyły powieść epistolarną. Dotąd byłam przekonana, że szał na opowieści w listach skończył się przy „Cierpieniach młodego Wertera”, ale najwyraźniej nie. Dla mnie to ogromna zaleta, uwielbiam różnorodność i nietypowe rzeczy. Może trzeba więcej uwagi poświęcać temu, kto i do kogo pisze, ale warto. Bohaterowie bowiem listy piszą dowcipne, ciepłe, często zawierające historie niesamowite czy cudowne, a zawsze wzruszające. Język jest lekki i zgrabny, pozwalając czytelnikowi całkowicie wsiąknąć w cudzą korespondencję.

Zdarzało mi się czasem znaleźć w czeluściach sieci recenzje lekko rozczarowanych czytelniczek. Głównym zarzutem był brak rozdzierającego tragizmu historii, i naturalistycznych opisów cierpień mieszkańców okupowanych wysp. Cóż, ja takich pretensji nie mam. Z jednej strony dlatego, że autentyczne wojenne wspomnienia (z literaturą obozową na czele) są dla mnie zbyt trudne w czytaniu. Poraża mnie ten ogrom cierpienia, dlatego wolę go w wersji wygładzonej, jeśli już koniecznie musze z nim obcować. Z drugiej strony – chyba naturalistyczny rys jest niemożliwy w listach pisanych do obcej osoby w niespełna rok po wojnie. W każdym razie mnie bardzo odpowiadają wojenne opowieści mieszkańców wyspy, które są raz zabawne (sprawa pieczonego prosiaka), innym razem znowu tragiczne czy zwyczajnie pełne smutku i beznadziei. 

Kolejną mocną stroną powieści są bohaterowie. Sama Juliett jest osobą bardzo sympatyczną, choć (a może właśnie dlatego) nieco postrzelaną. Zaś mieszkańcy wyspy to cała galeria osobliwości. Mamy więc i lokalną wiedźmę, która wcale nie wygląda jak wiedźma, mamy farmera rozkochanego w esejach Lamba, mamy lokaja z zacięciem aktorskim i byłego psychiatrę. Wszystkie te postacie są niezwykle sympatyczne (poza tymi, które nie miały takie być) – nawet niemieckich okupantów autorki starały się nie demonizować. Wreszcie jest też postać najważniejsza, choć nieobecna. Elizabeth była duszą wyspy, która pozwoliła mieszkańcom przetrwać wojnę. Razem z Juliett poznajemy jej niezwykłą charyzmę oraz pełne odwagi i codziennego poświęcenia życie.

Zapomniałabym wspomnieć o tym, co książkowe mole lubią najbardziej. Jak sam tytuł wskazuje, że „Stowarzyszenie Miłośników Literatury…” jest przede wszystkim opowieścią o książkach i o tym, jak wielką rolę mogą odegrać w życiu człowieka. Nie tylko pomagają przetrwać wojnę, ubarwić jej beznadziejność – pośrednio mogą nawet zapobiec przestępstwu czy kojarzyć małżeństwa. Jest to więc balsam dla duszy każdego mola, który czuje się nierozumiany przez otoczenie. No i zawsze przyjemnie poczytać o współuzależnionych.;)

Jeśli szukacie autentycznych i brutalnych w swojej tragedii wspomnień wojennych, ta książka z pewnością was nie zadowoli. Jeśli natomiast macie ochotę na ciepłą historię o literaturze i relacjach międzyludzkich na tle wojny, przedstawioną w nietypowej formie, „Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek” to coś dla was. Zatem miłej lektury.

Tytuł: Stowarzyszenie miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek
Autor: Mary Ann Shafer, Anne Barrows
Tłumacz: Joanna Puchalska
Tytuł oryginalny:
The Guernsey Literary and Potato Peel Pie Society
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok: 2010
Stron: 252

9 komentarzy:

  1. Czytając Twoją recenzję nabrałam ochoty, żeby jeszcze raz przeczytać tę książkę. Bez dwóch zdań: świetna lektura. Jedna z tych, do których warto później wracać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jakiejś szczególnej chęci do powrotu nie czuję, ale lektura faktycznie świetna.:)

      Usuń
  2. Mnie się bardzo podobała. Niesamowicie pozytywna książka, taka od razu wywołująca uśmiech na twarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Stowarzyszenie miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek - tytuł intrygujący i jedyny w swoim rodzaju. Niestety to nie są moje klimaty, ale ze względu na ten tytułu i Twoją recenzję, jak wpadnie w moje ręce to na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytuł faktycznie oryginalny.:) Polecam do przeczytania, jeśli Ci w ręce wpadnie - bardzo dobrze poprawia humor.:)

      Usuń
  4. Bardzo miło wspominam lekturę - ciepła, zabawna i wzruszająca :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam wiele pozytywnych opinii dotyczących tej książki, dlatego mam coraz większą ochotę na nią. Na pewno rozejrzę się za nią, ponieważ przypuszczam, że przypadnie mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...