Nie mam stuprocentowej pewności, czy "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren były pierwszą książką, jaką przeczytałam samodzielnie, choć jeśli pominąć wszystkie książeczki Disneya, w których było więcej obrazków niż treści, jest to wielce prawdopodobne. Poza tym lubę tak myśleć.
Nie należałam do tych dzieciaków, które w wieku czterech lat już płynnie składały literki - nauczyłam się czytać dopiero w przedszkolu, a szczyt umiejętności osiągnęłam w drugiej klasie. Wtedy też, jako nagrodę na koniec roku szkolnego otrzymałam rzeczoną książeczkę (kompletną - sprzedawanie pojedynczych rozdziałów jako osobnych książek, te wszystkie "Boże Narodzenia..." i "Wielkanoce w Bullerbyn" zawsze budziły moją głęboką niechęć). A ponieważ była to moja pierwsza książka, w której było więcej tekstu niż obrazków (i były czarnobiałe - wydawało mi się to wtedy takie dorosła;)), postanowiłam w wakacje ją przeczytać. I wsiąkłam kompletnie. Do dziś mam na półce ten szkolny egzemplarz.^^
Przypomniałaś mi, że ja właśnie nie mam własnego egzemplarza, choć we wczesnym dzieciństwie czytałam kilka razy. Chyba będzie trzeba ten brak półkowy nadrobić, zwłaszcza że w nowych wydaniach zachowano te pamiętne, czarno-białe ilustracje. :)
OdpowiedzUsuńTrzeba, trzeba. Ja w zasadzie w dzieciństwie tylko tę książkę Lindgren czytałam,ale braki nadrobię pewnie dopiero, jak będę zytać hipotetycznemu potomstwu.
UsuńNie pamiętam swojej pierwszej samodzielnie przeczytanej książki, ale "Dzieci z Bullerbyn" czytałam z milion razy. Na pewno była jedną z moich ulubionych:-)
OdpowiedzUsuńja nie mam pojęcia jaka była pierwsza przeczytana przeze mnie książka. Jednak "Dzieci z Bullerbyn" dostałam w prezencie od rodziców i trzymam na półce do dzisiaj. No i co najważniejsze- przeczytałam tyle razy, że szok ♥
OdpowiedzUsuńUwielbiałam "Dzieci z Bullerbyn"! Nawet moja przyjaciółka, która czytać nie cierpiała, uwielbiała tę jedyną książkę. Moja pierwsza samodzielnie przeczytana książka to "Plastusiowy pamiętnik" :)
OdpowiedzUsuń