czwartek, 19 grudnia 2019

Polecanki last minute czyli na wypadek gdybyście nie mieli jeszcze prezentów...


Jakiś czas temu nieopatrznie wpadłam na pomysł zrobienia poradnika zakupowego. Podzieliłam się tym pomysłem na fanpagu i nawet kilka osób uznało, że jest dobry, więc teraz głupio by było go nie zrealizować.

Pewnym problemem jest to, że w tym roku jestem strasznie nie na bieżąco z nowościami. A to, co czytałam, bardzo rzadko zachwyciło mnie do tego stopnia, żeby polecanie jako prezent pod choinkę wydawało mi się zasadne. Dlatego też zestawienie będzie krótkie i składające się niekoniecznie z nowości. Starałam się jednak zawrzeć w nim tylko te tytuły, które da się dostać w księgarniach, no bo inaczej to nie miałoby sensu. Dla ułatwienia podzieliłam je też na trzy kategorie. 

Fantastyka


O antologii „Harda Horda” jeszcze nie pisałam, choć zdecydowanie powinnam i w końcu napiszę. Jest to zbiór opowiadań polskich autorek fantastyki zrzeszonych w nieformalmnym klubie o tytułowej nazwie. Jak w każdej antologii teksty mają różny poziom, ale poniżej pewnej dość wysokiej średniej nie schodzą, a większość jest bardzo dobra. Idealne rozwiązanie, jeśli wiemy, że ktoś lubi fantastykę, ale nie wiemy jaką (bo znajdzie się tu chyba pełny przekrój gatunkowy, z całkiem niefantastycznym piszpan wiktoriańskim kryminałem włącznie), albo chcielibyśmy go przekonać do polskich autorek. Dodatkowo zbiór jest bardzo ładnie wydany, bogato ilustrowany i ogólnie świetnie się prezentuje.

A jak już przy polskich autorkach jesteśmy, to należałoby wspomnieć o Agnieszce Hałas. Jej „Teart węży” to cykl, który powinien trafić do ludzi ceniących oryginalniejsze fantasy, zwłaszcza w nieco mroczniejszym i mniej heroicznym klimacie. Niestety, pierwszy tom jest już właściwie nie do dostania (Rebis najwyraźniej zaspał z dodrukami na święta), bywa jedynie w księgarniach stacjonarnych. Cykl śledzę na bieżąco, więc o wszystkich tomach można przeczytać na blogu.

Z kolei jeśli wiemy o kimś, że ceni klasykę gatunku, to można mu sprezentować któryś z tomów kolekcjonerskiej serii dzieł Le Guin, wydawanej od kilka lat przez Prószyński i s-kę. Jako że jest to kolekcja dzieł wszystkich autorki, znajdziemy tu zarówno jej klasyczne serie, jak i mniej znane utwory, z poezją i internetowymi esejami włącznie. Są ładnie i spójnie wydane, więc każdy bibliofil chętnie kilkoma takimi książkami przyozdobi regał.

Jeśli macie na liście prezentobiorców, którzy cenią sobie Star Trek, a przy tym lubią komfortowe, pełne pozytywnej energii lektury, to polecam cykl Becky Chambers, którego pierwszym tytułem jest „Daleka droga do małej, gniewnej planety”. To lektura, do której bardzo chętnie wracam, zwłaszcza, kiedy potrzebuje poprawy humoru – nie dlatego, że jest zabawna jak książki Pratchetta, ale dlatego, że próbuje nas przekonać, że ludzie mimo wad i różnic potrafią jednak być dobrzy. Po polsku wyszedł jeszcze tom drugi, ale mam nadzieję, że w przyszłym roku Zysk zrobi mi niespodziankę i wyda trzeci.

A żeby na liście nie było samych pań, czas polecić jakiegoś rodzynka. Otóż Robert M. Wegner i jego cykl meekhański. Byłam przekonana, że to bardzo znane nazwisko, ale okazuje się, że jeśli człowiek wychyli się ze swojego fantastycznego internetowego bąbelka, to zaskakująco mało ludzi o nim słyszało. A to świetny autor dla ludzi lubiących bardziej klasyczną fantasy – nie z elfami i smokami, ale z wojną bogów w mitologii i ścierającymi się imperiami. W dodatku te twardookładkowe wydania są bardzo estetyczne.

Popularnonaukowe i non-fiction

 
Tutaj oczywiście nie może zabraknąć Karstena Brensinga i jego „Misterium życia zwierząt”, które poleciłabym każdemu zwierzolubowi (książkę można obecnie kupić w pakiecie z „Rozmową ze zwierzętami” tegoż autora, ale w sumie nie jest już aż taka dobra). Autor szczegółowo i przystępnie wyjaśnia zagadnienia związane ze zwierzęcymi zachowaniami a także sposoby naukowców na badanie ich. Przy czym nie są to wyjaśnienia li tylko laika-pasjonata, bo pan Brensing ma stosowny tytuł doktorski. Fantastyczna książka.
 
„Glutenowe kłamstwo” z kolei jest już dość trudno dostępne, ale jeśli macie w rodzinie osobę, która ślepo podąża za żywieniowymi modami, tudzież chciałaby trzeźwym okiem zgłębić temat, będzie dla niej idealne. Autor uczy ostrożności względem sensacyjnych doniesień odnośnie diet i pewnej takiej nieufności względem żywieniowych guru. A czyta się to świetnie i całkiem ładnie prezentuje.
 
Jako że w przyszłym roku Polskę ma odwiedzić David Attenborough (choć bilety już ponoć dawno wyprzedane), może warto pomyśleć też o jego książce? „Przygody młodego przyrodnika” to ciekawa, pamiętnikarska podróż do lat pięćdziesiątych i tego, jak wtedy robiono programy przyrodnicze i pozyskiwano zwierzęta do ogrodów zoologicznych. Przy czym to także całkiem ciekawa książka podróżnicza, ładnie wydana i bogato ilustrowana. Myślę, że każdemu miłośnikowi przyrodniczych dokumentów BBC przypadnie do gustu.
 
Przyznam, że na mnie „Kwiaty w pudełku” Karoliny Bednarz wywarły wrażenie dość mieszane, ale mimo wszystko uważam, że to książka warta czytania, propagowania i reklamy. Dla każdego miłośnika japońszczyzny, którego zainteresowania wykraczają poza falujące biusty wielkookich bohaterek anime jest to lektura obowiązkowa, bo pokazuje te aspekty Kraju Kwitnącej Wiśni, które zwykle umykają zachodniej opinii publicznej. Pomoże też waszemu znajomemu japonofilowi zdjąć różowe okulary.
 
A jeśli macie na liście miłośnika dinozaurów (to smutne, że kiedy już dorośniesz, ludzie nagle przestają pytać, jaki jest twój ulubiony), to z pewnością ucieszy go „Era dinozaurów” Steve’a Brusatte (i to niezależnie od wieku, bo książka jest napisana tak przystępnie, że z drobna pomocą zrozumie ją nawet dwunastolatek). To świetny, przekrojowy przegląd wiedzy o tych gadach. Niemniej, jest przeznaczony raczej dla pasjonatów nieregularnych, którym przydałoby się usystematyzowanie wiedzy, ci zaawansowani mogą się nieco nudzić lekturą. Uważam, że to wartościowa pozycja, którą nie wstyd położyć pod choinką.

Fikcja wszelaka

 
Nie ma w tym zestawieniu zbyt wielu propozycji dla młodszych czytelników, więc już śpieszę to naprawić. Cykl o Flavii de Luce Alana Bradleya będzie powiem idealny dla małoletniego miłośnika kryminałów (i w sumie jego rodziców też). To ciekawie napisane książki z inteligentną główną bohaterką i całkiem dobrze rozplanowaną intrygą, rozgrywający się w latach pięćdziesiątych w Wielkiej Brytanii. Jedyny problem polega na tym, że o ile kolejne tomy cyklu można spokojnie zamówić w największych sieciówkach, to pierwszy najłatwiej chyba dostać w księgarni wydawcy…
 
Z kolei „Przyjaciel” Sigrid Nunez będzie świetnym prezentem dla kogoś z nieco snobistycznym podejściem do literatury (albo po prostu lubią jakościową literaturę głownego nurtu). Także dla wielbicieli psów i książek o pisarzach. W sumie to nie za bardzo jestem w stanie wyobrazić sobie kogoś, komu ta niewielka powieść mogłaby się nie spodobać.
 
Pisałam już o comfort book (taki książkowy odpowiednik comfort food) dla miłośników fantastyki, czas na coś dla czytelników głównonurtowych. „Dżentelmen w Moskwie” Amora Towlesa jest właśnie taką powieścią – z głównym bohaterem, którego lubi się od pierwszej strony, cała plejadą malowniczych postaci i głęboką wiarą w to, że prawdziwego dżentelmena żadne warunki nie są w stanie złamać. Poza tym fabuła jest wciągająca i niepozbawiona subtelnego humoru.
 
Cóż, do świat zostało już tylko kilka dni, mam nadzieję, że ten wpis pomoże wam w godzinie próby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...