wtorek, 21 maja 2019

Zmyślenia #41: Oda do opowiadań

Każdy, kto choć trochę śledzi literackie trendy, z pewnością dostrzegł trwający od kilku lat renesans opowiadania. Temat roztrząsały poważne literackie pisma, poważne wydawnictwa wracają do wydawania zbiorów krótkich tekstów, ogólnie jest ciekawie.

W fantastyce, mam wrażenie, sytuacja jest jakby odwrotna. Choć może bardziej adekwatnym słowem byłoby „oddolna”. Widzicie, kiedy główny nurt opowiadania sobie odpuszczał, w naszym fantastycznym getcie trzymały się całkiem nieźle. Solaris wydawał swoje coroczne „Kroki w nieznane”, zbiory autorskie różnego kalibru i wartości artystycznej też się pojawiały (był taki czas, że jeśli chciało się napisać cykl fantastyczny, to trzeba było zaczynać od zbiorów opowiadań), ukazywało się kilka pism branżowych, gdzie młody autor mógł zadebiutować.

piątek, 10 maja 2019

"25 gramów szczęścia" Massimo Vacchetta, Antonella Tomaselli

Przyznam, że kiedy pierwszy raz usłyszałam o „25 gramach szczęścia”, wykazałam pewien taki niezdrowy entuzjazm. Nic w sumie dziwnego, względem każdej książki należącej do szeroko pojętej ekoliteratury, a nie traktującej o kotach, psach lub ptakach wykazuję daleko posunięty entuzjazm, bo najzwyczajniej w świecie zwiastują powiew świeżości. Oprócz entuzjazmu towarzyszyły mi jednak pewne obawy. Widzicie, w książkach o zwierzętach cenię podejście reportersko-edukacyjne zamiast sentymentalno-obyczajowego, a to pierwsze jest rozczarowująco rzadkie. Obawiałam się więc, że książka ostatecznie okaże się utworem grającym na emocjach w najtańszy i najbardziej oklepany sposób. Mimo tego, postanowiłam przeczytać.

wtorek, 7 maja 2019

Na co poluje Moreni: maj 2019

Przyznam, że jestem nieco zdziwiona. Maj zawsze obfitował w premiery przeróżne, bo wydawcy prześcigali się w wabieniu klientów tym, co można będzie pierwszy raz zobaczyć na Warszawskich Targach Książki. A nawet jeśli nie było to zatrzęsienie ilościowe, to trafiały się jakieś wielce smakowite tytuły. W tym roku nie dzieje się zbyt wiele. Nawet nie wychodzi nic, co koniecznie chciałabym mieć. toteż nie będzie podziału na kategorie we wpisie.

"Po piśmie" Jacek Dukaj
15 maja

Z Dukajem stosunki mam trudne - co sprowadza się do tego, że kilka jego książek stoi na półce, a ja łypię na nie z podejrzliwością. Tym razem jednak mamy do czynienia nie z powieścią czy mikropowieścią, ale z publicystyką, esejem, czy jakąś inną formą niefabularną z natury. Nie wiem w sumie, czy to coś zmienia w moich z panem Dukajem stosunkach, ale z pewnością kiedyś podejmę próbę zmierzenia się z tym dziełem.

Koniec pisma i człowiek tracący podmiotowość w nowym dziele Jacka Dukaja.
Intelektualna podróż wokół najbardziej fascynujących zagadnień współczesnej cywilizacji – aż do jej kresu i do kresu człowieka.
Przez ostatnich kilka tysięcy lat pismo, książki i biblioteki były nośnikami i skarbnicami wiedzy. Technologia pisma stworzyła cywilizację człowieka. Myślenie pismem oznacza myślenie symbolami, ideami i kategoriami. Daje bezpośredni dostęp do wnętrza innych: ich emocji, przeżyć i poczucia „ja”. Wyniósłszy tę umiejętność na wyżyny sztuki, w istocie tworzy nasze życie duchowe
W Po piśmie Dukaj pokazuje ludzkość u progu nowej ery. Kolejne technologie bezpośredniego transferu przeżyć– od fonografu do telewizji, internetu i virtual reality – wyprowadzają nas z domeny pisma. Stopniowo, niezauważalnie odzwyczajamy się od człowieka, jakiego znaliśmy z literatury – od podmiotowego „ja”.
„Mechanizm «wyzwalania z pisma» napędzają miliardy codziennych wyborów producentów i konsumentów kultury. Nie napiszę listu – zadzwonię. Nie przeczytam powieści – obejrzę serial. Nie wyrażę politycznego sprzeciwu w postaci artykułu – nagram filmik i wrzucę go na jutjuba. Nie spędzam nocy na lekturze poezji – gram w gry. Nie czytam autobiografii – żyję celebów na Instagramie. Nie czytam wywiadów – słucham, oglądam wywiady. Nie notuję – nagrywam. Nie opisuję – fotografuję”.
Literatura, filozofia, popkultura, neuronauka i fizyka – zaglądamy za kulisy cywilizacji i odkrywamy, że to nie człowiek posługuje się stworzonymi przez siebie narzędziami, ale to one coraz częściej posługują się człowiekiem.
Nadchodzą czasy postpiśmienne, gdy miejsce człowieka-podmiotu i jego „ja” zajmują bezpośrednio przekazywane przeżycia.
„Czy mogę powiedzieć o sobie: «jestem oglądaniem serialu», «jestem śledzeniem celebów na Instagramie»?”
Człowiek staje się maszyną do przeżywania.

czwartek, 2 maja 2019

Stosik #115

Przyznam, że w kwietniu trochę zaszalałam na empikowej promocji i widać to po wielkości stosiku. Wpadło też trochę pozycji do recenzji. Nie będę więc przedłużać.


Zacznijmy może od rzeczy do recenzji, czyli górno-bocznej partii stosika. Z boku widać powieść graficzną (czyli zwykły komiks. Określenie "powieść graficzna" to dla mnie ta sama kategoria co "fikcja socjologiczna". Czyli przyklejanie strawnej dla szanownej krytyki etykietki na dzieła należące do niezbyt poważanej przez ową krytykę formy lub gatunku) "Artemizja" od Marginesów. Co prawda przybyła do mnie dość nieoczekiwanie, ale postaram się kilka słów o niej napisać, bo w sumie mieści się w moich kręgach zainteresowań.  Od Marginesów jest też "Plamka mazurka" z serii Eko. Formą jest zbliżona do książek Kossak, ale jakoś znacznie lepiej mi się czyta.

Pod spodem kolejne dwie książki do recenzji. "Kroniki  Belorskie" od Papierowego Księżyca to zakończenie cyklu o tym samym tytule. Co prawda czeka na mnie jeszcze poprzedni tom, ale mam zamiar nadrobić. Za to "Pierścień" Nivena to klasyka SF od Zyska i s-ki. Nie powiem, ciekawi mnie. Liczę na dobrą rozrywkę w klimatach startrekowych.

Reszta to zakupy. Pod recenzenckimi trzy pozycje kupione w Dedalusie. Co prawda zależało mi głownie na "Szóstym wymieraniu", ale doszłam do wniosku, że jak już mam płacić za przesyłkę, to wezmę coś jeszcze. Więc wzięłam dwie pozycje, głównie dlatego, że każda była za 5 złotych. "Trzeci świat" to chyba kontynuacja "Królikarni", zaś "Cień w środku lata" to pierwszy tom nigdy nieskończonej tetralogii, ale co tam.

Reszta to zakupy empikowe. "Pióra" zakupiłam głównie dlatego, że zabrakło mi książki do promocyjnej pary, ale szybki przegląd podpowiada, że raczej nie pożałuję tego zakupu. "Strażnik kruków" był jednym z kwietniowych must have, podobnie jak "Patolodzy" (choć według opisów w internecie oprawa miała być twarda, a jest zintegrowana :/ ) i "Nie ma czasu. Myśl o tym, co ważne".

Pozostaje mi tylko dokończyć "Pielęgniarki" i popaść w zadumę nad tym, co też z tego dobra wybrać.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...