Jestem po lekturze trzeciego tomu „Skrzydeł Ognia”. Dla tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi, wyjaśniam – jest to cykl o przygodach piątki młodocianych wybrańców (przeznaczony dla młodszych miłośników fantastyki), mających według przepowiedni zakończyć trwającą od wielu lat wojnę. Zasadniczo od wielu innych cykli tego typu różni się tym, że wybrańcy są smokami. Akurat trzeciego tomu byłam ciekawa, bo opowiadać ma o nieco wyalienowanej, izolującej się od grupy członkini zespołu, której właściwie nie powinno w nim być. Brzmi ciekawie, prawda? Cóż, przyznam, że nieco się rozczarowałam.
Po ucieczce z pałacu w Królestwie Morza, nasze dzielne smoczęta udały się do Królestwa Lasu Deszczowego w nadziei, że uzyskają pomoc dla rannego towarzysza. Gloria jest bardziej podekscytowana od reszty, ponieważ nareszcie będzie mogła zobaczyć dom swojego plemienia i spotkać towarzystwo własnego rodzaju. Deszczoskrzydłe mają na całym świecie opinię leniwych, bezużytecznych pacyfistów, ale młoda smoczyca liczy na to, że opinie są mocno przesadzone. Czy pobratymcy ją rozczarują?
Ja wiem, że to powieść dla dzieci, ale miałam pewne oczekiwania. Widzicie, Gloria jest w specyficznej sytuacji – przepowiednia o niej nie mówi. Owszem, wykluła się odpowiedniego dnia, ale o jej gatunku nikt nie wspominał. Dlatego przez dwa poprzednie tomy była kreowana na postać nieco izolującą się od grupy, nie dlatego, że grupa ją odrzuca, ale dlatego, że smoczyca czuła, że do niej nie należy (pomimo szczerych zapewnień przyjaciół). Liczyłam, że w tomie poświęconym Glorii (bo to z jej perspektywy prowadzona jest narracja w „Ukrytym królestwie”) będzie o tym wyalienowaniu i próbach szukania miejsca w grupie trochę więcej. Tymczasem autorka wolała się raczej skupić na plemieniu Glorii, niż na niej samej.
Same Deszczoskrzydłe jawią mi się jako grupa łuskowatych hippisów. To brzydzący się przemocą pacyfiści, wychowujący dzieci wspólnotowo i nie zakładają rodzin (nawet używki mają – słońce działa na nie mniej więcej tak, jak na ludzi trawka). Autorka na ich przykładzie próbowała chyba pokazać, że egzystowanie tak pokojowo nastawionej społeczności, mającej na dodatek w głębokim poważaniu to, co się dzieje poza ich lasem, jest głęboko niewłaściwe i do niczego dobrego nie prowadzi, podobnie jak głęboka niefrasobliwość. Owszem, mają swoje zalety (Deszczoskrzydłe wszystkie konflikty rozwiązują pokojowo i bez ofiar oraz opiekują się tymi członkami społeczności, którzy takiej opieki wymagają – czego nie można powiedzieć o wszystkich smoczych nacjach), ale głęboki pacyfizm i odcięcie od świata sprawia, że leśne smoki są nie tylko bezbronne wobec niebezpieczeństwa, ale także zupełnie go nieświadome. Cóż, jak dla mnie ten motyw znacznie lepiej rozegrała Dorota Terakowska w „Córce czarownic”.
„Ukryte królestwo” to właściwie jedyny jak dotąd tom w cyklu, który nie oferuje zamkniętego zakończenia. Poprzednio, mimo iż istnienie ciągu dalszego powieści było oczywiste, mieliśmy do czynienia z zamkniętymi rozdziałami. Teraz przerwano nam lekturę w połowie opowieści. Cóż, mimo drobnego rozczarowania, kolejna część zapowiada się o wiele ciekawiej i może nieco rozjaśni nam tę część intrygi, która znacząco wykracza poza jednotomowe rozdziały (a i ona nabiera rumieńców). Czekam.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Mag.
Tytuł: Skrzyła Ognia: Ukryte królestwo
Autor: Tui T. Sutherland
Tytuł oryginalny: Wings of Fire. Book Three: The Hidden Kingom
Tłumacz: Małgorzata Strzelec
Cykl: Skrzydła Ognia
Wydawnictwo: Mag
Rok: 2016
Stron: 284
Autor: Tui T. Sutherland
Tytuł oryginalny: Wings of Fire. Book Three: The Hidden Kingom
Tłumacz: Małgorzata Strzelec
Cykl: Skrzydła Ognia
Wydawnictwo: Mag
Rok: 2016
Stron: 284