wtorek, 31 grudnia 2013

Podsumowanie roku 2013 część 1 - blogowa

Na początku przyznam się wam, że nie zamierzałam rozbijać notki podsumowującej na dwie części - miała być jedna, długa, taka z rodzaju tl;dr. Tylko że wyjechałam, a wszystkie notatki dotyczące przeczytanych w tym roku książek zostały w domu. toteż wzorem oisaja postanowiłam napisać dwa podsumowania - ogolnoblogowe i ksiązkowe. Na to drugie będziecie musieli poczekać do siódmego stycznia mniej więcej (w ogóle mam wrażenie, że blogowo rok 2014 zaczyna sie u mnie od szóstego stycznia).

Tyle tytułem wstępu, przejdźmy do konkretów. Naj sam pierw chciałabym poświecić akapit pewnemu powstałemu w tym roku wydawnictwu, czyli Uroborosowi. Nie jest to ani jedyne powstałe w tym roku wydawnictwo poświęcone fantastyce, ani tez takie o najbardziej rewolucyjnej ofercie. Wspominam o nim z dwóch powodów. Po pierwsze jest z pewnością najbardziej rozreklamowanym przedsięwzięciem o tej skali na poletku fantastycznym. Po drugie - najwyraźniej nastawione jest na przejęcie fanów Fabryki Słów, zdegustowanych polityką wydawnictwa. Przejmuje po FS wszystkie tradycje, za które cenili ją czytelnicy (w tym niżej podpisana - i właśnie dlatego napisała ten akapit): piękną oprawę graficzną składającą się nie tylko z okładek, ale często również z ilustracji, inwestowanie w debiutantów (i w tych polskich autorów, których kiedyś wydawała Fabryka, ale przestała). Niestety dla mnie, Uroboros postanowił przejąć także typ wydawanych książek - lekkie opowieści raczej dla młodszego czytelnika. Czego bym sobie jako czytelniczka życzyła w nowym roku, to poszerzenie oferty wydawniczej o fantastykę dla dorosłych, nie koniecznie może jakoś szczególnie ambitną czy mroczną, ale wyraźnie dedykowaną starszemu odbiorcy. Uważam, że Uroboros, jako marka dopiero budująca swój wizerunek, jest najbardziej adekwatnym adresatem tych życzeń.

Wróćmy może do bloga i tego, co działo się w mijającym roku. Nie mogę powiedzieć, ze "Z pamiętnika książkoholika" podupadło - co prawda notek zamieściłam trochę mniej niż rok wcześniej, ale znowuż nie aż o tyle, aby głosić koniec świata i apokalipsę. Niemniej, odczuwam zmęczenie materiału i ci, którzy bloga regularnie śledzą, pewnie to zauważyli. Notki pojawiają się rzadziej, a recenzje stają się ewenementem. Powiem szczerze, ze pisanie o książkach zaczyna mnie trochę frustrować - o sporej części tego, co czytam nie bardzo mogę powiedzieć cokolwiek odkrywczego, a o większości pozostałych... też nie mogę, bo spoilery. Nie martwcie się jednak, notki o książkach nie zginą, zastanawiam się jednak poważnie nad tym, czy w przyszłym roku nie odpuścić sobie tekstów przeznaczonych dla tych, którzy nie czytali, jakie pisałam do tej pory. W końcu jakieś 90% czytelników czyta recenzje nie dlatego, ze wahają się nad sięgnięciem po książkę, ale dlatego, ze chcą porównać wrażenia po lekturze.

Jak może niektórzy zauważyli, założyłam drugiego bloga, poświęconego mojej drugiej pasji - rękodziełu. I tutaj wciąż wykazuję spory entuzjazm i potencjał rozwojowy, krystalizuje mi się powoli ulubiony zakres działalności (czyli malowane zakładki do książek - wszystko pozostaje w rodzinie;)). Mam nadzieje, ze "Wśród paciorków" pożyje przynajmniej tak długo, jak "Z pamiętnika książkoholika".

Za najważniejsze wydarzenie na blogu uważam reaktywację akcji "Jak to widzę?", która jest dla mnie niezwykle ważnym przedsięwzięciem, bliskim serduszku itd. Najwytrwalej wspiera ją Megapodius, za co chciałabym serdecznie podziękować (zwłaszcza, że jeszcze żadna postać przez niego zgłaszana nie została narysowana - ale nie martwcie się, cierpliwość zostanie wynagrodzona:)) i wręczyć mu Wirtualny Order Honorowego Wspieracza. Mam nadzieję, ze akcja będzie żyła swoim życiem, a moje pozwoli na zamieszczanie obrazków częściej. Zainicjowałam tez cykl "Zmyślenia", gdzie piszę o różnościach okołopokulturowych i marzy mi się, aby notki z niego osiągnęły poziom tych pisanych przez Misiaela. ale na to mam raczej marne szanse.

Co w przyszłym roku? Cóż, może wreszcie zmienię nagłówek bloga na jakiś sensowniejszy, wrócę też do notek o kolejnych numerach Nowej Fantastyki. Od dawna planuję zacząć zamieszczać niezobowiązujące wisy o filmach - trzymajcie kciuki, żeby w nowym roku nie zabrakło mi odwagi. No i książki, ciągle najwięcej będzie książek, choć w tekstach zapewne pojawi się zdecydowanie więcej spoilerów. (nie martwcie się, będę ostrzegać). Mam też nadzieje, że będziecie mi przez cały kolejny rok, tak jak i przez ten upływający, towarzyszyć. Bo przecież blog bez swoich czytelników nie istnieje, prawda? Dziękuję, że pomogliście mojemu istnieć rzez 2013. Mam nadzieje, ze zechcecie kontynuować.:)

A na koniec autopromocja - pięć moich własnych notek, które uważam za najbardziej udane teksty 2013 roku:)
1. Bystretka - jeden z moich ulubionych rysunków powstałych w ramach akcji "Jak to widzę?":)
2. Trzyczęściowy wpis "Co dobra książka fantasy mieć powinna?" - raz, dwa, trzy. Uważam go za szczyt moich obecnych możliwości publicystycznych. Co sprawia, ze jestem z siebie dumna i jednocześnie jest dość smutne, bo nie oszukujmy się, obiektywnie poziom nie jest za wysoki.
3. Recenzja "Jeźdźców w czasie" Alexa Scarrowa
4. Recenzja "Dziewczyny w stalowym gorsecie" Kady Cross
5. Recenzja "Tancerzy burzy" Jaya Kristoffa.

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt!

Bo w ferworze świątecznych przygotowań spokój też będzie Wam potrzebny...:)


A teraz pozwólcie, że udam się grzebać we flakach. Parujących.;)
Wesołych i smacznych raz jeszcze!:)

sobota, 21 grudnia 2013

Jak to widzę?: Alicja (Jacka Piekary)

Miałam bardzo ambitny plan, żeby niniejszy obrazek pokolorować w fotoszopie, ale to, co w wyniku eksperymentu wyszło, nie nadaje się do publicznej prezentacji. Niemniej jednak, lineart Wam pokażę.:)

Tak więc w ramach grudniowej odsłony akcji "Jak to widzę?" (swoich bohaterów możecie zgłaszać raz w tygodniu tutaj) prezentuję wam Alicję z dylogii o tym samym tytule autorstwa Jack Piekary. Postanowiłam narysować dziewczynkę z tomu pierwszego, kiedy ma trochę ponad dziesięć lat i gra z dzieciakami spod bloku w piłkę. Ot, taka mała dziewczynka.

Alicja z książki Jacka Piekary o tym samym tytule.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Wyniki rozdawajki grudniowej

Krótko i węzłowato, coby sztucznie nie przedłużać: szczęśliwą posiadaczką zimowej zakładki zostaje

Bacha85

Zwyciężczyni gratuluję i już lecę pisać maila z powiadomieniem.:) Dziękuję również pozostałym uczestnikom za wzięcie udziału.

wtorek, 10 grudnia 2013

Mała grudniowa rozdawajka

Ci, którzy zaglądają czasem na fanpejdż bloga wiedza, że zapowiedziałam na dzisiaj małą niespodziankę. Zazwyczaj o tej porze roku na bogu pojawia się jakiś konkursik, rozdawajka, coś takiego. Tym razem też się pojawiło,choć tydzień później, niż zwykle.

A do oddania mam małą, zimową zakładeczkę:


Aby móc zawalczyć o nagrodę należy wykonać proste zadanie konkursowe. Tutaj - klik! - jest lista wszystkich książek, które czekają na przeczytanie na mojej półce. Którą i dlaczego powinnam natychmiast przeczytać? Autor najciekawszej polecanki wygrywa.:) Zgłoszenia z odpowiedziami i adresem mailowym podawajcie w komentarzach pod tą notką.

Na wzięcie udziału macie czas do niedzieli 15.12.2013r., do północy. Zwycięzcę ogłoszę w poniedziałek.

No to teraz to, co najważniejsze w punktach:
  1.  Konkurs trwa do 15.12.2013r. do północy.
  2. Zgłoszenie do konkursu powinno zawierać odpowiedź na zadanie konkursowe i adres mailowy.
  3. Zwycięzcę wybiorę na podstawie subiektywnej i nieodwołalnej decyzji, co ogłoszę w poniedziałek. Ze szczęśliwcem skontaktuję się w celu uzyskania adresu.
  4.  Jeśli w ciągu tygodnia adresu nie uzyskam, nagrodę otrzyma inna osoba.
  5. Zakładkę wyślę w ciągu siedmiu dni od otrzymania adresu, tylko na adres znajdujący się na terenie Polski.
Powodzenia!:)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Na wschód, na wschód, na Daleki Wschód - "Nefrytowy tron" Naomi Novik

Jedną z często stosowanych zasad w fantastyce jest ta, która mówi, że po pierwszym tomie prawie zawsze następuje drugi. Czy to dobrze, zależy już od konkretnych przypadków. Cykl „Temeraire” Naomi Novik niewątpliwie udowadnia, że czasem im więcej tomów, tym lepiej.

Do Londynu przybywa delegacja wysłana przez chińskiego cesarza. Przyczyną jej przybycia jest oczywiście Temeraire – Chińczycy nie pozwolą przecież, aby przedstawiciela jednej z najrzadszych i najznamienitszych ras orientu dosiadał jakiś barbarzyńca i co gorsza zmuszał go do walki i noszenia uprzęży. Problem w tym, że Lung Tien Xiang bardzo się do swojego barbarzyńcy przywiązał i nie chce słyszeć o porzuceniu go. Nie pozostaje więc nic innego, jak zabrać do Chin obu. W końcu jest jeszcze nadzieja, że gdy smok zobaczy, jak istoty jego gatunku traktuje się w Chinach, porzuci uwłaczające angielskie warunki i tak nieodpowiedniego towarzysza. Laurence i Temeraire wsiadają więc na statek i udają się w wielomiesięczną i pełną przygód podróż. Problem polega na tym, że jest ktoś, kto nie ma zamiaru zdać się na smocze wybory i chce wyeliminować Laurence’a z rozgrywki…

Może od razu zaznaczę, że poziom pisarstwa pani Novik ani trochę nie spadł, tak samo nie ubyło jej pisarskich przymiotów. Pozwolę więc sobie tym razem o nich nie wspominać, a zainteresowanych odeślę do recenzji pierwszego tomu. Tymczasem zwrócę uwagę na to, co nowego się pojawiło.

Przede wszystkim pani Novik udało się zaprezentować talent do tworzenia urozmaiconego pejzażu kulturowego. W „Nefrytowym tronie” ukazuje jego dalekowschodni fragment. Autorka świetnie nakreśla różnice pomiędzy Chinami a Anglią, zwłaszcza w zakresie traktowania smoków – w końcu drugiej, po ludziach, rozumnej rasy. Już porównując legendy dalekowschodnie z europejskimi można się domyślić, co nam autorka zaserwuje. Od razu ostrzegam, że nie należy oczekiwać głębokiej analizy różnic i zmian – cykl „Temeraire” jest przecież w założeniu lekką literatura przygodową. Dlatego zamiast drobiazgowo rozpatrywać pewne zagadnienia, Novik tylko ogólnie je nakreśla, resztę umysłowej pracy pozostawiając czytelnikowi.

Częścią przedstawionej różnorodności jest szok kulturowy, jaki przeżywają Anglicy, a w szczególności Laurence i Temeraire. Jeśli dodam, że autorka tworząc cykl miała na celu między innymi poruszenie problemu niewolnictwa (w nietypowym układzie, gdzie „niewolnik” jest zbyt silny i zbyt cenny, aby się nad nim pastwić i właściwie siedzi w niewoli, bo nikt go nie uświadomił, że nie musi), tworzy się nam dość ciekawy układ. Ponieważ w Anglii smoki zawsze były traktowane jak cenne zwierzęta, Laurence jest mocno zaskoczony, kiedy okazuje się, że równie dobrze radzą sobie jako pełnoprawni obywatele. Jednocześnie ma na tyle otwarty umysł, żeby nie wyśmiewać egzotycznych fanaberii, ale przeanalizować sytuację pod kontem ogólnego dobra wszystkich zainteresowanych. Pięknie się czyta o tym, jak upadają stereotypy. Autorka zdaje się też sugerować, jak wielka wagę dla naszych (nie tylko smoczych) możliwości rozwoju i postrzegania świata ma kultura, w jakiej się wychowujemy i mnogość determinowanych przez nią czynników na jakie, jako jednostki, nie mamy wpływu. Temat ten pogłębia jeszcze w kolejnych tomach.

Niemniej jednak, Novik nie pławi się jedynie w filozoficzno-społecznych rozważaniach. Swoją prozę szpikuje spektakularnymi wydarzeniami niczym dobrą kaszę skwarkami, że zacytuję klasyka. Czasem przez to można odnieść wrażenie, że kolejne potyczki, intrygi czy spotkania są nanizane jak koraliki na sznureczek ogólnej fabuły, ale w zasadzie nie można uznać takiej konstrukcji za wadę.

Jeszcze słów kilka o wydaniu. „Nefrytowy tron”, podobnie jak „Smok Jego Królewskiej Mości” ma przepiękną i klimatyczną okładkę. Niestety, temu co się w okładce znajduje, przydałaby się korekta (oraz solidniejszy papier i klejenie). Poprzestawiany szyk zdań, podwójne słowa czy zagubiona interpunkcja nie są co prawda nagminne, ale zauważalne – i to bardziej, niż w poprzednim tomie. Szkoda.

Mimo technicznych niedostatków, „Nefrytowy tron” pozostaje godną kontynuacją „Smoka Jego Królewskiej Mości”. To wciąż intrygująca powieść przygodowa, z której można wynieść więcej, niż tylko prostą rozrywkę. Polecam.
   
Tytuł: Nefrytowy tron
Autor: Naomi Novik
Tytuł oryginalny: Temeraire: Throne of Jade
Tłumacz: Paweł Kruk
Cykl: Temeraire
Wydawnictwo: Rebis
Rok: 2007
Stron: 412

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Stosik #50

Cóż, nie przeczą, że liczyłam na bardziej obfity stosik w tym miesiącu, ale nic to, to co najważniejsze i tak w nim jest.;) A i całkiem pokaźny rozmiar mimo wszystko osiągnął, o:


Na górze "Tajemnice sypialni gejszy", pożyczone od Serenity. Już przeczytałam, ale nie bardzo wiem, co o niej napisać. Niemniej, jakaś krótka notka pewnie powstanie. Niżej kolejna pożyczanka (a właściwie dwie), tym razem od JoannyzKociewia. "Cranford" pani Geskell to bardziej już klasyka, a że mnie akurat wzięło na okołowiktoriańskie realia, to sobie poczytam. A "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd" to kolejny punkcik na mojej liście literatury podróżniczej, którą ostatnio coraz chętniej czytam.

Niżej to już w większości zakupy własne. "Morski trakt" Ursuli K. Le Guin nabyłam w cenie promocyjnej w supermarkecie, szczerze mówiąc bardziej z sentymentu do autorki, niż z potrzeby czytania (boć to przeca nie fantastyka). Teraz czas na smakowite kąski. Ponieważ Mag postanowił wznowić Lyncha, nareszcie miałam okazję go kupić i to w przyzwoitej oprawie wizualnej (choć moja ulubiona okładka i tak będzie ta). Oczywiście "Kłamstwa Locke'a Lamory" i "Na Szkarłatnych Morzach" już czytałam (swoją drogą, czy pierwsze wydanie też aż tak roiło się od literówek jak drugie? Jakoś nie pamiętam z pierwszej lektury, ale mogłam nie zauważyć, porwana opowieścią). Została tylko "Republika złodziei", do recenzji od Insimilionu dla odmiany i już nie mogę się doczekać, mimo że trochę się boję, że bohaterowie nie będą tacy sami jak poprzednio. Na samym dole największy kąsek ze stosu, czyli "Cesarz wszech chorób". To naprawdę ogromna książka (a jaka śliczna do tego!) - duży format i ponad 600 stron lektury to coś, co tygrysy lubią najbardziej. Nie mogę się doczekać.^^
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...