Wiele książek nazywanych jest
bestsellerami i chyba większość czytelników zdaje sobie sprawę, że taki napis o
niczym nie świadczy, no, może o dochodach wydawcy. Niemniej jednak niektóre
książki dobrze się sprzedają z konkretnych powodów – chociażby takich, że są
świetnie napisane, mają ciekawych bohaterów czy wciągającą fabułę. „Cyrk Nocy”
niewątpliwie posiada konkretne powody, żeby dobrze się sprzedać.
Pewnej nocy dwóch mężczyzn
postanawia wystawić swoich uczniów w pojedynku. Nie jest to jednak nic tak
prozaicznego, jak walka szermierzy czy zawody w strzelaniu. Obaj panowie są
bowiem magami i rozgrywka musi być o wiele subtelniejsza. Jeden szkoli swoją
uczennicę wyłącznie za pomocą zajęć praktycznych. Drugi przekazuje wiedzę
uczniowi jedynie za pomocą książek. Pojedynek wszakże musi mieć odpowiednią
oprawę i tę oprawę ma mu zapewnić coś wyjątkowego – niesamowity cyrk. Z czasem
okazuje się, że znaczenie cyrku jest przeogromne, a jego losy splatają ze
wszystkimi, którzy przyłożyli rękę do jego powstania. Jak na tej arenie poradzi
sobie dwoje zagubionych ludzi, którzy wbrew sobie znaleźli się po przeciwnych
stronach barykady?
„Cyrk Nocy” jest z pewnością
powieścią niezwykłą. Wbrew pozorom nie jest jednak opowieścią o magicznym
pojedynku na tle dziewiętnastowiecznego Londynu. Nie jest też do końca
opowieścią o miłości, chociaż wątek ten ma spore znaczenie. Jest opowieścią o
miejscu. Roztaczający nieziemską aurę Le Cirqe des Reves jest tu głównym
bohaterem. To jego niezwykłość porywa czytelnika, to piękno opisu
poszczególnych atrakcji jest duszą książki. Cyrk odpowiada na nasze tęsknoty i
jest płótnem, na którym różnobarwnymi nićmi wyhaftowano losy bohaterów. Czym
byłby haft bez płótna?
Główni bohaterowie nie są tak
zachwycający, jak cyrk. Oczywiście Celia i Marco stanowią bez wątpienia ciekawe
i przyciągające uwagę osobowości, ale są dokładnie tym, czego należałoby się spodziewać
bo po bohaterach podobnej opowieści. Ich niedoskonałość nie polega na
posiadaniu jakiegoś konkretnego mankamentu, lecz właśnie na akuratności. Na
szczęście w cyrku pracuje wiele osób, które są kompletnie zaskakujące i nie mam
tu na myśli magów, od których się wszystko zaczęło. Mamy więc tajemniczą i
egzotyczną kobietę gumę, mamy emerytowaną primabalerinę – obecnie dyktatorkę
mody, jest też para ognistowłosych bliźniąt, urodzonych w noc otwarcia cyrku.
Wszystkie te postacie są niezsamowite, wszystkie zapadają czytelnikowi w pamięć
i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Erin Morgensterh posiada niebywały talent do
tworzenia bohaterów.
Klimat powieści również jest
niesamowity – czytanie tej książki przypomina odwiedziny w tytułowym cyrku,
który jest bardziej wyrafinowanym teatrem ulicznym, niż klasycznym cyrkiem.
Główna w tym zasługa wyobraźni autorki i niezwykłej subtelności, z jaką posługuje
się piórem. Opisy niezwykłości są niebywale żywe, aż czytelnik czuje, że może
ich wszystkich dotknąć. I nawet narracja w czasie teraźniejszym nie jest w
stanie tego zepsuć – wręcz przeciwnie.
Powieść Erin Morgenstern jest z
pewnością warta polecenia – zwłaszcza dla tych, którzy szczyptę magii przedkładają
ponad twardą rzeczywistość, jak i dla tych, którzy wolą subtelność dymów i
luster od miotania ordynarnych ognistych kul. Polecam – odrobina magii na
jesienne wieczory.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Świat Książki.
Tytuł: Cyrk Nocy
Autor: Erin Morgenstern
Tytuł oryginalny: The Night Circus
Tłumacz: Patryk Gołębiowski
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok: 2012 (premiera 17 października)
Stron: 429
Nie zaliczam się do tych, których ta książka zachwyciła, pisałam też, dlaczego, ale wiem, że książka ma rzesze zachwyconych fanów na całym świecie. Kto chce, niech się sam przekona...:-)
OdpowiedzUsuńA ja gdzieś tam w komentarzach pod stosikiem pisałam, że po przeczytaniu Twojej recenzji wiedziałam, czego się po książce NIE spodziewać i między innymi dzięki temu tak mi się spodobała.;)
UsuńNo proszę, jak się przydałam:-) Świat Książki powinien mi podziękować za tę recenzję...
UsuńCzuję się całkiem zachęcona - jak mi wpadnie w łapki, przeczytam na pewno. No i ta urzekająca okładka... :)
OdpowiedzUsuńOkładka zaiste przecudnej urody - zakochałam się w niej.;) A książkę jak najbardziej polecam.:)
UsuńA propos okładki... czy polskie wydanie też jest holograficzne? Przyznam, że okładka bardzo mi się podobała, właśnie przez to tajemnicze mruganie....
UsuńNiestety nie, jest tylko tłoczona i lakierowana miejscami.
UsuńZachęciłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńJuż sama nie wiem. Cenię dobrze zbudowaną atmosferę, jeszcze lepiej jeśli książka językowo stoi na wysokim poziomie, ale z kilku recenzji wnioskuję, że czegoś tu jednak zabrakło. Chyba po prostu poczekam i sięgnę po nią, jeśli nadarzy się okazja.
OdpowiedzUsuńHm, jeśli miałabym usilnie poszukać jakiegoś braku, to chyba byłby to brak dostatecznie mocnego akcentu w zakończeniu. Wygląda na to, że autorka z jednej strony chciała, żeby było dramatycznie, a z drugiej nie mogła sobie odmówić szczypty happy endu. Wolałabym całkowity dramat.;) Ale klimat powieści mi to rekompensuje, więc nie narzekam.;)
UsuńJakoś wcześniej w ogóle nie zwracałam uwagi na tę książkę. Wiem, że mówi się aby nie oceniać powieść po okładce, ale to właśnie ona mnie od razu odstraszyła. Jednak po Twojej recenzji czuję się zachęcona do sięgnięcia po tą historię :)
OdpowiedzUsuńO widzisz, a mnie okładka od pierwszego wejrzenia urzekła.;) W każdym razie historia z pewnością warta poznania.:)
Usuń