Muszę przyznać, że już dawno nie trafił mi się tak bogaty miesiąc i pewnie nieprędko się taki trafi. A wszystko to dzięki splotowi szczęśliwych okoliczności.
Zacznijmy może od lewej, od stosika bibliotecznego, bo w nim same hity booktoka (no dobrze, jeden bardziej bookstagrama). Na samej górze "The Love Hypothesis", książka, która zainteresowała mnie tylko dlatego, że zaczynała jako fanfik do "Gwiezdnych wojen" (już nie mówiąc o tym, że Luby mój jak ją tylko zobaczył na wystawce w bibliotece, od razu wcisną mi ze złośliwym uśmieszkiem i komentarzem, że oto ta książka, na którą narzekam, że nie można spokojnie Tiktoka otworzyć, żeby nie wyskoczyła). Nie wiem, czy dam radę temu romnasidłu, ale jeśli nie, to przynajmniej zrobię o tym post na Insta. Dalej mamy "Zanim wystygnie kawa" i tu już jestem szczerze zainteresowana. Japońska powieść z motywem podróży w czasie wydaje się mieć potencjał. Dalej mamy "Zakon Drzewa Pomarańczy" w dwóch tomach. Jestem bardzo ciekawa, jak tam wyglądają smoki, ponoć jest też queerowo. A po "Mieście mosiądzu" spodziewam się po prostu dobrej zabawy, bo na mojej liście już od jakiegoś czasu wisi.
W pionie mamy komiks, który zdarzyło mi się wygrać, a który już od dawna chciałam przeczytać, bo Mirka Andolfo to moja ulubiona komiksowa autorka. Już go przeczytałam, pewnie skrobnę kilka słów o "Sweet Paprice" na Instagramie.
A po prawej mam stos książek własnych. Na górze "Las Ożywionego Mitu", nowego na rynku wydawnictwa Terminus, który nabyłam częściowo dla samej książki, a częściowo dla wsparcia odważnej inicjatywy. Niżej "Zew Kalahari", który był moim ultimate must have. Od ładnych paru lat czekałam, aż pojawi się polski przekład tego klasyka ekoliteratury (oryginał wydano po raz pierwszy w 1984 roku) i w końcu się doczekałam, więc od razu nabyłam. "Cywilizacje" wygrzebałam z marketowego kosza z tanią książką za zawrotne 15zł. Miałam ją na liście do przeczytania, a koncept Indian południowoamerykańskich podbijających Europę wydaje mi się ciekawy. Dalej mamy dwa nabytki z Lidla za równie zawrotną kwotę 12zł sztuka. I oba to poradniki w jakimś sensie. "Mam nadzieję" to książka Zwierza Popkulturalnego, składająca się z przemyśleń na różne sprawy. Sama autorka mówiła, że teksty są podobne do przemyśleń, jakie wrzucała na instastory, a ze mną te przemyślenia bardzo rezonowały, więc chciałam przeczytać tę ksiązkę. A "Porozmawiajmy o śmierci przy kolacji" wzięłam, bo swego czasu mignęło mi kilka pozytywnych recenzji tej pozycji.
"Miłość, śmierć i roboty" to rzecz do recenzji od TaniaKsiazka.pl i jak możecie się domyślić jest to antologia tekstów, na których podstawie powstał pierwszy sezon serialu Netflixa o tym samym tytule. Jestem w połowie. A niżej kolejna rzecz do recenzji, tym razem od Wydawnictwa Literackiego, czyli "Meluzyna Noctis i mroczna głębia". Już o niej pisałam jakiś czas temu.
Dalej mamy dwie pozycje, które wygrałam razem z komiksem. "Tętniące życie" to koreańska młodzieżówka i chociaż wolę literaturę z wątkami fantastycznymi, to i nad nią się pochylę, bo jak dotąd wschodnioazjatyccy pisarze mnie nie zawodzili. A "Roztwory i spółka" to pierwszy od dawna tom serii Zrozum, który jest z mojej banieczki zainteresowań, więc chciałam go mieć. Mam nadzieję, ze próg wejścia w tę książkę będzie nieco wyższy.
I na dole trzy zakupy ze Składnicy Księgarskiej, jeden właściwy i dwa wzięte do towarzystwa. "Z czego zrobiony jest świat" leżało sobie na mojej półce Legimi i czekało na swoją kolej, ale skoro tu było za 11zł z groszami, to wzięłam papier. "Księga M" za to uparcie nie chciała na Legimi wylądować, więc nabyłam w podobnej cenie. Ale tak naprawdę to chciałam kupić "Zarazę", bo po "Splątanym drzewie życia" Quammen awansował do ścisłej czołówki moich ulubionych dziennikarzy naukowych i koniecznie chciałam mieć jego kolejną książkę. Chciałabym, żeby jeszcze kilka jego publikacji u nas wyszło, ale chyba się nie doczekam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.