Jestem wierna swoim zainteresowaniom, ale czasem lubię przeczytać coś z innej dziedziny. Dlatego „Seria fortunnych zdarzeń” Seana B. Carrolla (nie mylić z popularną serią młodzieżową) przyciągnęła moją uwagę. W końcu książek popularnonaukowych o przypadku na naszym rynku nie widuje się zbyt często.
Autor za punkt odniesienia przyjął sobie książkę noblisty Jacquesa Monoda. Tenże blisko 50 lat temu napisał o przypadku jako motorze napędowym ewolucji, po tym, jak przyczynił się do odkrycia mechanizmów powielania DNA. Carroll chciał o tym zagadnieniu (czyli przypadkowości jako motorze napędowym samego rozwoju życia) przypomnieć i podać je współczesnemu czytelnikowi w sposób jak najbardziej przystępny i atrakcyjny, odnosząc się do trzech zagadnień: wielkiego wymierania kredowego, ewolucji człowieka i wpływu mutacji na pojawianie się nowych cech.
Z jednej strony: tę książkę fenomenalnie się czyta. Pewnie powinnam rytualnie ponarzekać na bardzo niski próg wejścia, ale czytałam ją w ciągu tygodnia bycia słomianą samotną matką dla BARDZO energicznej dwulatki i wciąż rozumiałam zagadnienia z genetyki, które poruszał autor. A napisać rozdział o genetyce, żebym była w stanie śledzić jego treść w takiej sytuacji to jest jednak sztuka godna uznania. Każdy da radę zrozumieć, nawet uczniowie późnej podstawówki. Poza tym przez ten tekst się płynie: Carroll lubi sięgać po popkulturowe anegdotki czy nawiązania i ma bardzo lekkie i sprawne pióro, co jest rzadkim połączeniem. Sama przyjemność.
Z drugiej: nie jestem przekonana, czy autor osiągną w jakimkolwiek stopniu zamierzony cel. Jasne, wykazał czarno na białym, jaki to splot nieprawdopodobnie rzadkich okoliczności doprowadził do narodzin czytelnika. Bardzo przystępnie opisał mechanizm stojący za różnorodnością życia (serio, nigdy nie widziałam tak przystępnego i ładnego wyjaśnienia, a czytywałam podręczniki akademickie) i podał kilka ciekawych faktów, których wcześniej nie znałam. Ale wciąż trudno mi to powiązać w jakiś systematyczny wywód na poparcie kluczowego znaczenia przypadku.
Niemniej, z całego serca polecam tę krótką, acz treściwą i staranną książeczkę (samej treści tu jest 200 stron, kolejne 40 to bibliografia, przypisy i indeksy; jest też dużo obrazków). Nawet jeśli nie zaszczepi wam respektu do przypadku jako źródła wszechrzeczy, to przynajmniej dowiecie się czegoś ciekawego o ewolucji, mutacjach i wymarciu dinozaurów. No i będziecie mieli bardzo ładna książkę.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Zysk i s-ka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.