Od jakiegoś czasu intensywnie wkręcam się w cozy literaturę, bo jest mało wymagająca a mój mózg odmawia ostatnio przetwarzania wymagających treści. Przy czym, o ile cozy fantastykę chętnie przetestuję każdą, tak co do obyczajówek jestem znacznie bardziej wybredna: preferuję azjatyckie. Głownie dlatego, że Azjaci potrafią się streszczać w przeciwieństwie do autorów zachodnich, którzy piszą jakby mieli płacone od wierszówki. A jeszcze jak w takiej azjatyckiej powieści jest szczypta magii albo niesamowitości, to już w ogóle najlepiej.
Takim przypadkiem jest „Ona i jej kot” duetu Makoto Shinkai i Naruki Nagakawa. Krótka skądinąd powieść to cztery historie (jakże zaskakująco) kotów i ich właścicielek, rozgrywające się w japońskim wielkim mieście. Mamy więc Miyu, nieśmiałą młodą kobietę, która nie umie nawiązywać relacji i jej zgarniętego z ulicy kocurka Chobi. Mamy bardzo młodą i niezależną do granicy autodestrukcji Reinę i jej z konieczności samodzielną kotkę Mimi. Mamy pogrążoną w depresji Aoi i kocię Kukki, które rodzice dziewczyny przynieśli do domu w nadziei, że pomoże ich córce wrócić do życia. Wreszcie mamy bezpańskiego kocura Kuro, który postanawia zaopiekować się starszą panią Shino, po tym jak została całkiem sama.
Historie przedstawione w opowieści subtelnie się przenikają, a życia bohaterów z początku całkiem obcych zaczynają z czasem się na siebie nakładać. Do tego narracja jest całkiem przyjemnie zróżnicowana, bo poznajemy opowieść nie tylko z perspektywy ludzi, ale i ich czworonożnych towarzyszy (którzy, szczerze mówiąc, są zdecydowanie ciekawsi), a same opowieści angażują emocjonalnie. Cały koncept zaczynał jako scenariusz do krótkiej animacji (która później rozrosła się w miniserial. Niestety nie widziałam go, bo nie jest dostępny na żadnym moim streamingu) i widać to w pewnej filmowości scen. Jednak autor scenariusza poszedł po rozum do głowy i w przeciwieństwie do Toschikazu Kawaguchi zatrudnił fachowca od pisania powieści. Co zdecydowanie wyszło na dobre i samej adaptacji, i czytelnikom, bo „Ona i jej kot” czyta się dużo płynniej i przyjemniej niż „Zanim wystygnie kawa”.
Przy czym, umówmy się, to jest ciągle książka dobra w kategorii „ciepła, rozrywkowa powieść” a nie „wielka literatura”. Nie ma co oczekiwać głębokich refleksji, choć jest kilka dobrych życiowych rad i duet autorski porusza niekiedy całkiem poważne problemy, więc nie jest to typowe cozy pisanie, gdzie zawsze jest miło i puchato i nikomu nie dzieje się krzywda. Tak samo język jest raczej prosty (w tym miejscu ukłony dla tłumacza i jego wyjaśniających pewne kwestie przypisów, zwłaszcza odnośnie wymowy i znaczenia niektórych imion). Dodatkowo kocich purystów mogą triggerować warunki utrzymania niektórych czworonożnych bohaterów, ale autorzy nie gloryfikują kociej wolności.
Jak dotąd to najlepsza azjatycka cozy książka, jaką do przeczytałam. Mogę spokojnie polecić każdemu, zwłaszcza jeśli lubi koty. To miła lektura na wieczór lub dwa, a te przecież robią się już coraz dłuższe.
Tytuł: Ona i jej kot
Tytuł oryginalny: 彼女と彼女の猫
Autor: Makato Shinkai, Naruki Nagakawa
Tłumacz: Dariusz Latoś
Wydawnictwo: Bo.wiem
Rok: 2022
Stron: 162
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.