Martha'ę Wells znam jeszcze z wydanego lata temu przez Maga "Ucznia nekromanty". Był całkiem udanym i nagradzanym fantasy, ale miejsca w moim czytelniczym serduszku nie zagrzał. Dlatego do "Pamiętników Mordbota", które całkiem głośnym echem odbiły się w zachodnich bookmediach, podchodziłam z jakimś, ale nieprzesadnym, zaufaniem (najpierw przeczytałam na Legimi). I muszę przyznać, że to spotkanie było dużo bardziej udane niż pierwsze.
Pierwszy tom "Pamiętników Mordbota" w polskim wydaniu zawiera dwie mikropowieści: "Wszystkie wskaźniki czerwone" i "Sztuczny stan". W obu narratorem jest tytułowy Mordbot. Nie jest to jenu oficjalne imię, bo oficjalnie jest jednostką ochroniarską z jakimś tam numerem. I kiedy poznajemy to we "Wszystkich wskaźnikach czerwonych" odbywa właśnie misję. Z ramienia korporacji ochroniarskiej, ma zabezpieczać niewielką wyprawę badawczą na niezamieszkanej planecie. Wyprawa z założenia jest rutynowa, ale oczywiście coś idzie nie tak i Mordbot jest zmuszone nie tylko dać z siebie wszystko na polu zawodowym, ale i podejmować złożone interakcje z ludźmi, co z jenu osobistej perspektywy jest jeszcze gorsze. Co do "Sztucznego stanu" to nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale tym razem nasz bohater skupi się na badaniu własnej przeszłości. W czym pomoże mu pewien akademicki statek badawczy.
Obie opowieści siłą rzeczy są kameralne i rozpisane na zaledwie kilka postaci, ale tym, co przesądza o ich sukcesie, jest właśnie główny bohater. Mordbot bowiem wymyka się najpopularniejszym narracjom popkultury o robotach (autorka zresztą bezlitośnie z nich żartuje i powoli dekonsruuje). Nie interesują jenu ludzie i zdecydowanie nie aspiruje do zrozumienia i stania się takim jak oni, co już od czasów Pinokia było celem wielu jenu mechanicznych pobratymców. Ludzie jawią mu się jako dziwne, kłopotliwe byty, które jednostkom ochroniarskim sprawiają tylko problemy. Ale ponieważ są świetni w produkowaniu łzawych seriali, które Mordbot uwielbia, zdecydowanie nie ma zamiaru wpadać w morderczy szał i ludzkości wybijać. Nie ma też ambicji bycia jak najlepszym w swej służbie - jasne, wykonanie zadania jest ważne i ogólnie dobrze osiągnąć cel nadrzędny w postaci powrotu wszystkich podopiecznych pod koniec misji, ale po prawdzie to najlepiej jest oglądać seriale w zaciszu swojego boksu naprawczego. Przy tym wszystkim Mordbot jest bystrym, bezlitosnym komentatorem. Nie przepuści żadnej okazji aby w toku narracji wbić szpilę ludzkości. Tymi szpilami dzieli się oczywiście wyłącznie z czytelnikami, bo moduł kontrolera nie pozwala na wygłaszanie podobnych opinii, a bardzo ważne jest udawanie, że wciąż działa.
Mordbot jest typem postaci, który łatwo pokochać. Złośliwym, często sarkastycznym, ale też bystrym i wygłaszającym celne uwagi. Odświeżająca jest też perspektywa maszyny (właściwie biomaszyny, bo jednostki ochroniarskie technicznie rzecz biorąc są cyborgami), która ludzi ani nie gloryfikuje, ani nie nienawidzi. Dodatkowo autorka pomiędzy scenami akcji, którymi naszpikowana jest ta w gruncie rzeczy przygodowa opowieść, przemyca sporo rozważań na temat natury wolności i autonomii, a także tego, kiedy syntetyczne życie staje się po prostu życiem i na ile jako ludzkość możemy sobie wobec niego pozwolić. I chyba w kolejnych tomach będziemy mieli tych rozważań więcej. A przynajmniej mam nadzieję.
Pochylę się może teraz nad stroną techniczną języka. Otóż Mordbot wielokrotnie i zdecydowanie podkreśla swoją bezpłciowość. Z wyraźną wyższością uznaje posiadanie płci za dobre dla ludzi albo seksbotów (o tych ostatnich nie ma zbyt wysokiego mniemania), nie dla jednostek ochroniarskich. W języku angielskim niczego to nie zmienia, ale polski ma wyraźne rodzaje i tłumacz coś z tym musiał zrobić. Zdecydował się na dukaizmy, co moim zdaniem było dość dobrym posunięciem. Okazało się jednak, że wielu czytelników jest odmiennego zdania i stąd niska średnia ocen na Lubimy Czytać. Co jest przykre, bo o ile rozumiem subiektywną ocenę, że źle się to komuś czyta, to sporo opinii (zwłaszcza tych jedynkowych) mówi wprost, że użytkownik książkę porzucił po kilku stronach, pomstując na lewactwo. Smutne to o tyle, że w SF różne przemieszania odnośnie płci i układów matrymonialnych są powszechne przynajmniej od czasów Le Guin...
W obliczu dominującego w opowieściach Mordbota inne postacie odsuwają się na dalszy plan, ale też warto o nich wspomnieć. W pierwszej opowieści jest to zdecydowanie cała grupa badawcza pod przewodnictwem dr Mensah. Trzeba przyznać, że pomimo niewielkiej ilości miejsca, autorce udało się całkiem dobrze zarysować dynamikę grupy i charaktery co barwniejszych jej członków. W oczach jednostki ochroniarskiej wyróżniają się głównie tym, że a) lubią siebie nawzajem i b) z czasem zaczynają to traktować jako osobę a nie rzecz (co się rzadko zdarza). Czytelnik tak samo jak Mordbot zaczyna tych ludzi po prostu lubić, ale występują oni raczej w charakterze bohatera zbiorowego. Bardziej indywidualne podejście obserwujemy w drugiej historii, gdzie Mordbot poznaje pewien transporter uniwersytecki, podejrzanie zaawansowany nawet jak na akademicką jednostkę badawczą. I tu mamy dopiero ciekawe interakcje, bo autorce udało się zarysować dwie jednostki w pewnym stopniu różne od ludzi, ale również od siebie nawzajem. Transporter nie rozumie problemów Mordbota w interakcjach z ludźmi. Sam co prawda nie podejmuje ich bezpośrednio (sztucznych inteligencji statków nie wyposaża się standardowo w moduły umożliwiające lekką konwersacje z załogą), ale dla swoich załogantów pełni funkcję opiekuńczej kwoki i z fascynacją ich obserwuje. Mimo że ma dużo większe możliwości intelektualne od Mordbota, to jego doświadczenie jest bardzo ograniczone, ponieważ jako wielki statek kosmiczny nie jest w stanie brać udziału w zbyt wielu formach interakcji z czymkolwiek. Niemniej, wcale nie wydaje się z tego powodu speszony (określenie "przemądrzały" świetnie do niego pasuje). I jak Mordbot bezlitośnie wbija szpile ludziom, tak transporter bezlitośnie wbija szpile Mordbotowi.
Szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać kolejnego tomu. Nie jest to może literatura wybitna, ale osiąga poziom dobrego rzemiosła i bardzo satysfakcjonującej przygody (czego niestety ostatnio nie mogę znaleźć w fantasy, gdzie w lżejszych tytułach dominuje romans albo militaria, w zależności od podgatunku), a często tego w fantastyce szukam. Do tego ma ambicje sięgnięcia nieco dalej niż tylko przygody, a to zawsze plus. I ze spokojnym sumieniem mogę dodać "Pamiętniki Mordbota" do mojej osobistej listy comfort readów.
Tytuł: Pamiętniki Mordbota: Wszystkie systemy czerwone. Sztuczny stan
Autor: Martha Wells
Tytuł oryginalny: All Systems Red. Artificial Condition
Tłumacz: Marek Pawelec
Cykl: Pamiętniki Mordbota
Wydawnictwo: Mag
Rok: 2023
Stron: 218
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.