Zakończenia serii są bardzo ryzykowne dla autorów, wszak trzeba usatysfakcjonować rozochoconą widownię. Zadanie jest tym trudniejsze, im lepsza była seria a ryzyko porażki zawsze spore. Tak więc Agnieszka Hałas stanęła przed wyzwaniem, kiedy pisała „Czerń nie zapomina” - finałowy tom swojego „Teatru Węży”. Czy mu podołała?
Po wycieczce w tropikalne rejony w „Śpiewie potępionych” znowu wracamy w klimaty bardziej umiarkowane. Oraz do bohaterów, których do tej pory znaliśmy raczej przelotnie. Akhania ar Vithenare chwyta dwójkę żmijów i z rozkazu srebra każe im odszukać trzeciego, Krzyczącego w Ciemności, który po wydarzeniach z poprzedniego tomu rozpłynął się w powietrzu (w przenośni, nie dosłownie). Lorraine, młoda, choć utalentowana wróżbitka również go szuka, popychana przez nawiedzające ją wizje. Tymczasem demony z Doliny Śniedzi knują intrygę, której konsekwencje mogą okazać się ostateczne dla świata ludzi, a srebrni magowie mają swoje własne problemy.
Autorka już w poprzednim tomie porzucała Krzyczącego, teraz jednak zrobiła z niego wielkiego nieobecnego na większą część książki (i widząc wysiłki innych bohaterów mające na celu odnalezienie go miałam zabawne skojarzenia z serią „Gdzie jest Carmen Sandiego”, ta pierwszą, nie netfliksową). Przyznam, że chyba wyszło to powieści na dobre, bo biorąc pod uwagę zakończenie poprzedniego tomu skupianie się na Krzyczącym musiałoby skończyć się odgrzewaniem kotleta fabularnego. Tymczasem mieliśmy okazję dowiedzieć się, jak to wszystko wygląda od strony magów Elity. To cenna perspektywa, bo jak dawanie głosu wyrzutkom jest zawsze cenne, tak czasem przydaje się też punkt odniesienia.
A srebrni magowie okazują się dokładnie tacy, jak się spodziewałam. Trudno oczekiwać, żeby grupa, która buduje swoją tożsamościowy na poczuciu wyższości, nieskazitelności i posiadaniu misji, którą tylko oni mogą wykonywać potrafiła obiektywnie oceniać swoich członków. Wciąż nie ma tutaj dobra i zła, ale tak jak Hałas dotąd pokazywała, że bycie przez społeczność wiecznie ściganym i uważanym za potwora (jeśli nie rzeczywistego, to przynajmniej potencjalnego) potrafi ludzi łamać i niszczyć, tak teraz pokazuje, że nadmierna pycha i wiara w nieskazitelność jakiejś grupy może okazać się zgubna dla wszystkich zainteresowanych. Co nie znaczy, że w obu sytuacjach nie znajdziemy odpowiedzialnych i prawych ludzi.
Jestem pod wrażeniem sposobu, w jaki autorka recyklinguje swoich bohaterów. Lubię, kiedy postacie mało istotne powracają, żeby odegrać znacznie ważniejszą rolę, prezentując się przy okazji z zupełnie nowej strony. Taka Lorraine na przykład. Dotąd wydawała mi się postacią raczej mdławą i bezbarwną (nie dlatego, że autorka nie potrafiła nadać jej barw, ale po prostu dlatego, że taki charakter jej przypisano). W „Czerń nie zapomina” może się rozwinąć. I okazuje się, że wróżbitce można napisać rolę znacznie wykraczającą poza doradzanie monarsze czy wygłaszanie mętnych przepowiedni wybrańcom. Lorraine gra z losem o wysokie stawki, wykorzystując swój dar do wybierania najlepszej sekwencji wydarzeń dla uzyskania danego efektu. Aktywna wróżbitka to coś zaskakująco odświeżającego.
Z dwójki żmijów, o których wspominałam na początku też połowę już znamy: powraca Śnieg, młoda żmijka pracująca dla grupy przestępczej, którą przelotnie już poznaliśmy. Po poprzednim tomie trochę się bałam, że w cyklu zabraknie ciekawych kobiet, ale stało się zupełnie inaczej. Poza Lorraine znaczące rolę odgrywają też Śnieg i Akhania (a pojawia się też jeszcze jedna istotna bohaterka. Nie napiszę o niej więcej, bo nie chce spoilerować, ale szczerze mówiąc trochę szkoda, że jej historia nie potoczyła się nieco inaczej), każda własną, każda inną i niezależną. Jest nawet ciekawiej niż poprzednio, bo obie kobiety pozostają w relacji zależności, co pozwala jeszcze lepiej wyeksponować ich charaktery i motywacje. Dodatkowo Śnieg zyskuje niespodziewanego towarzysza niedoli w postaci żmija, który już wiele widział. Właściwie Hałas każdą relację między swoimi bohaterami potrafi wykorzystać do jeszcze dokładniejszego i bardziej złożonego przedstawienia ich charakterystyki. I wychodzi jej to niezwykle naturalnie.
Fabularnie „Czerń nie zapomina” to bomba. Rozgrywają się tu wydarzenia dramatyczne i tragiczne, o niebagatelnym wpływie na kształt świata i trochę szkoda, że nie dane nam będzie poznać ich długofalowych skutków. I właśnie do mnie dotarło, że ani razu nie narzekałam, jak to trudno mi pisać o kolejnym tomie cyklu, bo to kolejny tom i właściwie to wszystko już napisałam. Częściowo wynika to z tego, że Hałas potrafiła każdą powieść oprzeć na innym schemacie opowieści. Mam jednak wrażenie, że to nie wszystko. Może właśnie chodzi o to, że artystę od rzemieślnika odróżnia umiejętność unikania schematyczności i nawet jeśli opowiada się serial w odcinkach, to w każdym unie się zawrzeć coś nowego, innego i intrygującego.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Rebis
Tytuł: Czerń nie zapomina
Autor: Agnieszka Hałas
Cykl: Teatr węży
Wydawnictwo: Rebis
Rok: 2020
Stron: 460
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.